czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 5.

* Oczami Niall'a *

- Więc co dalej?- spytałem się Zayn'a
- Nie rozumiem- odpowiedział chłopak, zapalając któregoś z kolei papierosa.
- Z nami?-  dopowiedziałem.
On zaszczycił mnie swoim wzrokiem i prychnął pod nosem.
- Znowu się czepiasz...- otworzyłem szerzej oczy ze zdumienia.
- O co ci chodzi? Przecież nawet nie zdążyłem nic powiedzieć.
- Właśnie. zaraz zacząłbyś marudzić lub...
- Mieszkamy razem- przerwałem mu - sypiamy, ze sobą, spędzamy każdą wolną chwilę. To już trwa od kilku tygodni, ale nigdy nie usłyszałem od ciebie czułego słówka. Wiesz jak to boli?
- Widzisz, mówiłem, że zaczniesz się czepiać- zgasił papierosa i usiadł do stołu.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia?- oburzyłem się.
- A co chcesz wiedzieć?- uśmiechnął się cynicznie.
- Co jest między nami?- usiadłem na przeciwko niego i wyczekiwałem  odpowiedzi.
Spojrzał na mnie nieobecnie. Po chwili ocknął się i przybliżył do mnie.
- Jesteś.... moim przyjacielem.
- Co?! - zerwałem się z krzesła i od razu poczułem jak łzy lecą mi po policzkach. - Tylko?! Po tym wszystkim mi mówisz, że jestem twoim przyjacielem?
- Jezu Niall nie bulwersuj się tak - podszedł do mnie Malik i prawdopodobnie chciał mnie przytulić, lecz go odepchnąłem- No dobra jesteś moim chłopakiem - lepiej? - A teraz chodźmy do łóżka.
- Wiesz co łaski bez. Wynoszę się stąd- syknąłem przez zęby i pobiegłem po walizkę do naszego byłego pokoju.
- Ty chyba sobie kpisz!- prychnął.


*Oczami Sue*

30.05 , biwak, godzina 17:29 :


 Jesteśmy tu już 4 godziny. Nie jest najgorzej. Mieszkamy w dużym ośrodku z dala od jakiegokolwiek miasta. Razem z Emm i 3 innymi dziewczynami zajęłyśmy piętrowy domek dokładnie naprzeciwko rozległego jeziora. Wokół nas jest pełno drzew, krzewów i wszystkiego związanego z naturą. Chyba potrzebowałam takiego odpoczynku. Zdążyłyśmy się już rozpakować i poznać najbliższą okolicę. Po naszej lewej stronie mieszkali chłopacy (Sam, Jake, George, Mike i Cody), po prawej reszta dziewczyn z mojej klasy. Mam nawet kilka zdjęć.







Kilkaset metrów dalej zakwaterowali się nasi wychowawcy. Za jakieś 20 minut jest kolacja w stołówce, a potem spotkanie z nimi „w sprawach wychowawczych”. No tak, będą nam mówić o tym, że mamy w nocy nigdzie nie chodzić, żadnych krzyków, alkoholu, narkotyków i papierosów. Opowiedzą nam też pewnie co będziemy robić każdego dnia to znaczy o których godzinach są posiłki, czy inne spotkania, bo przecież co innego można robić nad jeziorem niż leżeć, albo opalać się w pełnym słońcu, którego i tak nie ma za dużo. Chociaż słyszałam, że gdzieś tu jest boisko do kosza, więc może nie będzie tak nudno. Ewentualnie jak już kompletnie nie będzie co robić, zacznę bawić się w fotografa.

Godzina 18:36 :

   
  15 minut bez sensownego gadania wychowawców to jednak stanowczo za dużo, chociaż i tak większość tego czasu spędziłam na rozmowach z Emm. Z tej całej rozmowy dla mnie ciekawe było tylko to, że jest tu boisko to siatkówki. Nie, nie do kosza. Do siatki. 





Słyszałam też jak ktoś wpadł na pomysł zorganizowania turnieju, podczas którego podzielimy się na dwie grupy po 3 zespoły i na sam koniec dwa najlepsze będą ze sobą rywalizować o ‘mistrza biwaku’ czy jak oni to tam nazwali. Chyba i tak nie mamy nic lepszego do roboty, niż wziąć w tym udział. Razem z Emm, Mike’m, Cody’m i Jake’m stworzyliśmy jedną drużynę. Zawody miały się rozpocząć za 15 minut więc poszłam do naszego domku, żeby przebrać się w jakieś krótkie, wygodne spodenki i ciemną bluzkę na ramiączkach. Stwierdziłam, że do tego wszystkiego idealnie pasować będą moje czarne vansy. W sumie to zabrałam ze sobą tylko 2 pary butów, więc nie miałam za dużego wyboru.

10 minut później:


   Słyszałam też jak ktoś wpadł na pomysł zorganizowania turnieju, podczas którego podzielimy się na dwie grupy po 3 zespoły i na sam koniec dwa najlepsze będą ze sobą rywalizować o ‘mistrza biwaku’ czy jak oni to tam nazwali. Chyba i tak nie mamy nic lepszego do roboty, niż wziąć w tym udział. Razem z Emm, Mike’m, Cody’m i Jake’m stworzyliśmy jedną drużynę. Zawody miały się rozpocząć za 15 minut więc poszłam do naszego domku, żeby przebrać się w jakieś krótkie, wygodne spodenki i ciemną bluzkę na ramiączkach. Stwierdziłam, że do tego wszystkiego idealnie pasować będą moje czarne vansy. W sumie to zabrałam ze sobą tylko 2 pary butów, więc nie miałam za dużego wyboru.

10 minut później:
 
  Kiedy byliśmy już blisko boiska poczułam, jak ktoś szturcha mnie w ramię.
-Patrz, kto nam zajął boisko. Przystojni! – krzyknęła Emm.
-Zaraz zobaczę, chwila. – odpowiedziałam, po czym skończyłam wiązać mojego buta i spojrzałam w tamtą stronę. – Rzeczywiście, nie są źli. – zobaczyłam jak spora grupka ludzi z mojej klasy idzie w naszą stronę. Poinformowali nas, że turniej odbędzie się jutro, jednak Cody jak to nie niego przystało nie dawał za wygraną. Stanął na dużym pniu jakiegoś drzewa i zaczął ‘przemawiać’.
-Wszyscy mnie słyszą? Bo chciałbym was poinformować, że ja nie będę się dzisiaj nudził. Idę z nimi pogadać. Kto chce dzisiaj grać idzie ze mną, a kto nie.. wiadomo, zostaje. – takim to sposobem wszyscy byliśmy już przy samym boisku. Zaniemówiłam. Na samym jego środku stało 10 mężczyzn. Kojarzyłam ich, nawet bardzo dobrze kojarzyłam. Od  lewej stali : Kobe Bryant, Earl Clark, Steve Nash, Dwight Howard, Pau Gasol, Jordan Hill, Steve Blake, Jodie Meeks, Darius Morris i Devin Ebanks. Ci ostatni to trzej najmłodsi zawodnicy Los Angeles Lakers. Ale co oni tu robią? Boże, jaka ja jestem głupia. Przecież nawet dali mi wolne, bo nie ma meczy przez cały tydzień. Nawet mój pracodawca mówił mi, że cała drużyna jedzie gdzieś wypocząć. Nigdy nie pomyślałabym, że akurat tutaj. Nie wiem jak to nazwać, po prostu ‘jaram się’ tym, że oni tutaj są. Po chwili wpadłam na pomysł wysłania Niall’owi sms’a.
    


‘Żałuj, że Was tu nie ma, właśnie jestem na biwaku z lejkersami. To znaczy można tak powiedzieć. Pozdrów resztę, tęsknię. Sue. X’
 

Nie odpisywał. Stałam tak więc i ciągle gapiłam się w moich ulubieńców. Podczas gdy Cody rozmawiał z nimi chyba na temat tego, że moglibyśmy zagrać razem zauważyłam, że jeden z nich ściąga koszulkę, o ile się nie mylę jest to Devin. Co za mięśnie.. Chociaż w sumie takie, na jakie każdego sportowca przystało, więc nie mam się co dziwić. Chciał chyba położyć swoje ubranie na ziemi koło siebie, lecz cofnął rękę i zaczął iść w moją stronę. Chyba rozumiecie co czułam... wyobraźcie sobie że to właśnie w waszą stronę idzie jeden z Twoich idoli... Co robisz? Stoisz jak głupia i tylko przyglądasz mu się. Przynajmniej w moim przypadku.
-Ooo, kogo ja tu widzę. Ty robisz zdjęcia podczas naszych meczów, nie? – powiedział, po czym na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. – Jestem Devin, dla znajomych Dave. – podał mi rękę na przywitanie.
-Yyy Sue, tak jestem Sue. Miło mi ciebie poznać. – odpowiedziałam nieśmiało, zdziwiona jeszcze tym, że chociaż mnie kojarzy.
-Widziałem twoje zdjęcia. Muszę przyznać, że masz talent. – jeszcze tego mi brakowało... co jeszcze.
-Powiedziałabym raczej, że mam dobry program do przerabiania zdjęć. – obydwoje lekko zaśmialiśmy się.
-Wiadomo, jednak samo zdjęcie musi być dobre, żeby po przerobieniu było jeszcze lepsze. – nie zrozumiałam za bardzo o co mu chodzi, więc szybko zmienił temat. – Twój kolega załatwił wam chyba boisko.
-Właśnie widzę, zbieracie się już? – zapytałam, ponieważ zobaczyłam jak reszta jego zespołu  idzie już w stronę swoich domków.
-Jeśli chodzi o grę to tak. Zaraz mamy spotkanie z trenerem, bo będziemy omawiać następny mecz. Ani chwili wolności... A jeśli chodzi ogólnie to nie. Zostajemy tu jeszcze do poniedziałku.
-My wyjeżdżamy w niedzielę wieczorem.
-Muszę już lecieć. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy! See you later Sue! – powiedział jeszcze, już powoli oddalając się. Czy ja właśnie poznałam się z Devin’em Ebanks’em? Nie wierzę, po prostu nie wierzę w to. Spełniłam jedno z moich marzeń. Zawsze podziwiałam go za to, że ma dopiero 20 lat, a już gra w lejkersach.
 
 Reszta dnia była równie udana jak jego wcześniejsza część. Rozegrałam łącznie 4 krótkie mecze. Przegraliśmy w finale i mieliśmy drugie miejsce, ale przecież liczy się dobra zabawa, a tej było bardzo dużo. Chociażby moment, kiedy Cody podstawił Mike’owi haka, jak ten biegł do serwu, a potem obydwoje rzucili się na siebie łaskocząc się nawzajem. Wszyscy świetnie się bawiliśmy. Aaa no i nie mówiłam Wam jeszcze, że oni są ze sobą już od kilku miesięcy? Nie? To teraz już wiecie. Są tacy słodcy. Niech się cieszą, że mają taką klasę, która ich akceptuje. Gorzej jest w szkole.
 
 
Godzina 5:17 :

 Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na godzinę. Kto mógłby o tej godzinie do mnie dzwonić. Zobaczyłam na moim wyświetlaczu nieznany numer. Odebrałam.
-Dzień dobry, mam nadzieję, że pani nie obudziłam. Dzwonię z informacją na temat Niall’a Horan’a. Dzisiaj w nocy znalazł się u nas w szpitalu...
 
 
.....................................................
 
C.D.N.
Reszta w następnym rozdziale ;)
Chciałabym tylko powiedzieć, że ten napisałam wspólnie z Elizą, ona napisała część dotyczącą Zialla, a ja reszte.
Także tego, dziękuje! <3
Jak macie jakieś pytania, to możecie się ze mną skontaktować za pomocą mojego tt (Zuzia_W1D) lub bezpośrednio na blogu.
Pozdrawiam, Zuzia. xx


środa, 27 marca 2013

The Versalite Blogger

W sumie, to nie spodziewałam się, że ktoś tak szybko mnie nominuje :)
Także dziękuję bardzo paulisia0813 (kiedy klikniecie w link wyświetli wam się jej blog, zapraszam naprawdę warto przeczytać ;))

Więc...

 Co każdy nominowany musi zrobić:

  • grzecznie podziękować nominującemu
  • dać 7 faktów o sobie
  • nominować 7 blogów, które sobie na to zasłużyły (no i powiadomić je)

 Siedem faktów o mnie :


  1. Mam na imię Zuzia.
  2. Mam rude włosy.
  3. Interesuje się koszykówką (co z resztą można wywnioskować po zobaczeniu samej nazwy bloga ;))
  4. Jednym z moich marzeń jest pojechanie na koncert 1D.
  5. Moim ulubionym filmem jest "Piraci z Karaibów".
  6. Do pisania bloga zachęciła mnie pryzjaciółka. 
  7. Kiedyś prawie wypadłam z kajaka, bo był w nim pająk. Tak wiem, hahah. No nie mogłam nic wymyśleć.


 Blogi, które nominuję:


  1. my-personal-angel.blogspot.com
  2. the--end-of-love.blogspot.com
  3. only--love--me.blogspot.com
  4. walk-away-and-stay.blogspot.com
  5. fucking-need-you.blogspot.com
  6. i-will-be-your-shadow.blogspot.com
  7. heartache-doesnt-last-forever.blogspot.com
  8. love-me-or-fuck-off.blogspot.com
  9. soraya-khan.blogspot.com
  10. can-we-stop-this-for-a-minute.blogspot.com

Piąty rozdział będzie dzisiaj, bądź jutro c;
Kawałek już mam, napisany przez Elize. Tak, kawałek Zialla :)
Pozdrawiam, Zuzia . xx














sobota, 23 marca 2013

Rozdział 4.



28.05

  Jest już środa. Jeszcze tylko 31 dni do wakacji. Tylko 31 dni do wolności. Całe szczęście, że w piątek  jedziemy na tydzień na biwak z klasą. Nie wiem jak wytrzymam z tymi nudziarzami, ale lepsze to niż nauka. Dobrze, że mam chociaż Em. No może jeszcze z kilkoma chłopakami z klasy da się pogadać. Jeszcze chyba nigdy „klasowo” nie zwialiśmy z lekcji. Czemu? ‘Ale po co, będziemy mieć tylko przez to problemy.’, ‘Nie idę. Nie chce słuchać moich wydzierających się przez to rodziców’, ‘Nie chcę opuszczać materiału i potem nadrabiać’. Zdarzają się nawet tacy, co po prostu wolą siedzieć na lekcji i się uczyć, pozdrawiam ich serdecznie. Dobrze, że moja mama mnie rozumie, mój wiek, to co robię. Zawsze przymyka trochę oko na moje zachowanie, z resztą mówiła mi, że sama tak była w młodości. Naprawdę współczuje niektórym z mojej klasy, że nie mogą się zrywać z lekcji. Jeśli wyczuliście ten sarkazm..
  Od rana mój humor był bardzo dobry. Pomijając już to, że nawet chciało mi się iść do szkoły. Było tylko 5 lekcji, przeżyłam. Po zajęciach poszłam jeszcze z Emm do Subway’a. Mhm, kanapki to tam robią przepyszne. Rozmawiałyśmy trochę o wczorajszym dniu z chłopakami. Stwierdziłyśmy, że zachowanie Nialla w samochodzie musi mieć coś na rzeczy. Może to prawda o nim i o Zaynie ? Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głośny dzwonek mojego telefonu. Niall? Ale co chce ode mnie Niall?
-Halo, Sue? – odezwał się ktoś w słuchawce. Stanowczo nie był to głos blondyna.
-Tak. Ale z kim rozmawiam?
-Z Harrym Potterem. - usłyszałam cichy chichot.
-Jasne, myślałam że z Jack’iem Sparrow’em.
-Hej, Sue spokojnie, nie miałem Twojego numeru. Robisz coś dzisiaj?
-Chyba nie, ale nigdzie nie ide, jak nie dowiem się z kim rozmawiam. – odpowiedziałam, chociaż domyślałam się, że to Lou.
-Zobaczysz o 19 jak chcesz.
-Dobra, ewentualnie może być. Mogę chociaż wiedzieć, gdzie idziemy?
-Też zobaczysz. Do 19! – powiedział i rozłączył się, tak teraz już byłam pewna, że to Tomlinson... Ten głos... Z resztą, nie ważne. Może mu się troszkę milej zrobi, jak udam że nie wiem z kim rozmawiałam.

Godzina 18.59:

Cieszyłam się na myśl, że wyjdę gdzieś z Louisem, chociaż zarazem stresowałam? Tak, chyba to dobre określenie. Wyjątkowo polubiłam go przez ten krótki czas.  Usłyszałam, jak ktoś wchodzi po schodach i powoli otwiera drzwi do mojego pokoju.
-Niespodzianka! – krzyknął.
-O, Louis ?! – powiedziałam udając zdziwienie, po czym poczułam przy sobie jego ciepłe ciało.
-Domyśliłaś się, że to ja. Prawda? – usiadł na fotelu, - Wiedziałem, że ten Harry Potter mnie wyda. No wiedziełem, no. – lekko złapał się za głowę.
-A ja myslałam, że rozmawiałam z Jack’iem Sparrow’em. Zniszczyłeś moje marzenia.
-Oj przepraszam.-podbiegł i przytulił mnie już 2 raz dzisiaj. Nie powiem, naprawdę miłe uczucie.
-Dobra już, dobra. Rozumiem, że poznałeś już moją mamę skoro wszedłeś do mojego domu?
-Yyy, no tak jakby. Wszedłem sam. Drzwi miałaś otwarte, nie moja wina. Ale przywitałem się z Twoimi rodzicami, przysięgam. Twoja mama kazała mi wejść na góre, więc jestem. A tak naprawdę to chyba dzwonek ci się zepsuł. – powiedział Lou.
-To teraz na wszelki wypadek zapisz sobie mój numer.
-Tak właściwie to mam od Nialla już. Poczekaj chwilkę. – wziął mój telefon i coś wystukał. – Tutaj masz mój. Idziemy ? I od razu wyprzedzę Twoje pytanie, nie nie dowiesz się gdzie. – jego kąciki ust lekko podniosły się ku górze.
-Nie mam wyjścia.- powiedziałam i udaliśmy się w miejsce wybrane przez Louisa. Mam nadzieję, że to nie jest żadna restauracja, albo coś w tym stylu, bo raczej nie ubrałam się zbyt stosownie. Krótkie spodenki, cienkie czarne rajstopy, niebieskie martensy, czarna podkoszulka i dżinsowa kurtka z ćwiekami. Strój chyba bardziej na dyskoteke. Tak to jest, jak nie zna się miejsca, do którego się idzie. Lou miał na sobie czarne rurki, białe krótkie vansy, białą bluzkę i szary sweter. Z jego ubrania nie mogłam nic wywnioskować, wygląda tak na co dzień. Zostało mi czekać.

Po 30 minutach :

Dojechaliśmy na miejsce. Szkoda, że musimy już wysiadać, bo Tomlinson tak pięknie śpiewa, że mogłabym słuchać go dzień i noc. W oddali widziałam budkę, na której widniał napis „BILETY”. Byliśmy na jakiejś polanie zarośniętej drzewami. Zauważyłam nawet dwa dzikie koty. ZOO ? Louis zabrał mnie do Zoo?
-Mam nadzieję, że nie boisz się krwiożerczych zebr, żyraf i niedźwiedzi? – zapytał mnie brunet.
-Powiedzmy, że nie. – kupiliśmy bilety i poszliśmy wyznaczonym szlakiem.
  Zobaczyliśmy już małpy, żyrafy, lwy, hipopotamy i żółwie. Przyszedł czas na to, czego się obawiałam. Nie chciałam już teraz pokazywać swoich największych słabości.
-Chyba nie było tak źle, na razie nic nas nie pożarło. Co ty na to, żebyśmy zobaczyli jeszcze niedźwiedzie i poszli do mnie? – powiedział Lou, a ja niestety przystałam na propozycję potakując głową. Kiedy doszliśmy do miejsca, gdzie znajdują się duże stworzenia o brązowej sierści stwierdziłam, że nie będę się do nich za bardzo zbliżać, lecz chłopak pociągnął mnie szybko za rękę i zaprowadził pod samą ‘przegrodę’ . Zaczął machać do jednego z nich.



-Możemy już iść? – powiedziałam od razu.
-Czyli jednak się boisz? – mówiąc to ruszał jedną brwią w górę i w dół, zabawnie przez to wyglądał. – Chodź, pokażę Ci coś. – złączył nasze ręce i poprowadził je na sam czubek głowy niedźwiedzia. – Widzisz, nic Ci nie zrobi. – uśmiechnął się do mnie i drugą ręką objął moje barki. Na początku straszliwie się trzęsłam. Bałam się jak nigdy. Z czasem moje serce przestawało bić coraz szybciej. Przy nim czułam się bezpiecznie. Wiedziałam, żę rzuciłby się na ratunek w razie niebezpieczeństwa, bo pomimo tabliczki na której były opisane te zwierzęta i napis ‘Nie bój się, nie są groźne, lesz prosimy nie karmić i nie dotykać’ nie byłam spokojna. Tą piękną chwilę, bo z pewnością mogę powiedzieć, że taka była przerwał nam jakiś człowiek.
-Nie wolno dotykać zwierząt! – krzyczał biegnąc w naszą stronę. Widząc to szybko udaliśmy się do samochodu. Po wejściu podziękowałam jeszcze Tomlinsonowi, nie wiem tak naprawdę za co, ale podziękowałam i tak jak planowaliśmy udaliśmy się w stronę jego domu.
   Znowu razem śpiewaliśmy piosenki (Up All Nigdt-1D,Fun-Some Nights,Olly Murs-Dance With Me Tonight i piosenka z Shreka-All Star). Ta ostatnia wyjątkowo zapadłą mi w pamięć, śmiałam się tak głośno, że brzuch mnie rozbolał i musiałam na chwilę wysiąść z samochodu. Po 45 minutach poczułam jak auto zatrzymuje się. Brunet podszedł i otworzył mi drzwi. Mieszkał w piętrowym, zbudowanym z czerwonych cegieł domu. Pomimo tego, że jego powierzchnia nie była duża w środku panowałą przytulna atmosfera. Na dole znajdował się salon z czarną kanapą i dużym telewizorem plazmowym połączony z kuchnią, w której chyba były jeszcze pozostałości po ostatniej imprezie chłopaków. Podłoga obita była drewnianymi panelami, a ściany przyozdabiały obrazy i liczne zdjęcia z życia Louisa. Góra domu była tak samo piękna jak reszta. Brunet naprawdę miał dobry gust.







-Strasznie przepraszam za ten bałagan. – zaczął szybko sprzątać różne rzeczy z podłogi, żebym mogła dalej przejść – Niall i Zayn ostatnio u mnie byli. Na przyszłość nie radzę ich wpuszczać razem do domu. – powiedział lekko zawstydzony, kiedy usiedliśmy już w salonie.
-Zapamiętam! Wiesz może która godzina? Ostatnio wróciłam chyba troche za późno i  moja mama była wkurzona. – zapytałam. Naprawdę nie chciałam tym razem się zbytnio spóźnić.
-Dwudziesta pierwsza trzydzieści cztery. – od razu posmutniał. – Odwieźć cię do domu ?
-Jak to nie problem?
-No co ty, oczywiście, że nie.

  Jak dojechaliśmy, to na pożegnanie przytuliłam jeszcze Louisa, a ten pocałował mnie lekko w policzek. Kątem oka zauważyłam jak jego policzki robią się czerwone. Co dziwne poczułam to samo u siebie. Żałuję, że musiałam już iść, ale wolę na razie ‘żyć z mamą w zgodzie’. Przynajmniej może przestanie mnie tak kontrolować.

.........................................................................

Jest 4 rozdział. Znowu nic się nie dzieje, ale już niedługo pojawi się nowa postać, która troche namiesza ;)
Miło by było, jak by znalazło się kilka komentarzy pod tym postem . xx
A, no i jeszcze jak ktoś chce, to to moje konto na   tt : Zuzia_W1D

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 3.










 Odjechali. Weszłam do domu, cały czas czułam na sobie spojrzenie mojej mamy. Po jej oczach widziałam, że jest trochę zdenerwowana.
-Ja to jednak mam dobrze wychowaną córkę, zawsze wraca na czas. - wyczułam lekki sarkazm w tych słowach.
-Oj mamo, weź przestań, spóźniłam się tylko godzinę. Świetnie się bawiłam.
-W takim wypadku, następnym razem idę z Tobą. - od razu jej mina zmieniła się na bardziej "Uważaj na siebie, bo jak nie to będę Cię pilnować na każdym kroku."
-Zobaczymy! Jest coś do jedzenia? Prze te wszystkie rollercoastery zgłodniałam. Aaa i zapomniałabym, zajmuję sobie końcówkę szarlotki! - poszłam do swojego pokoju po drodze jeszcze zauważając lekki uśmiech na twarzy mojej mamy. Wiedziałam, że nie będzie z nią problemów. Na górze jak zawsze był bałagan, rzuciłam się na łóżko i nie wiem nawet kiedy zasnęłam...

  8.38 następnego dnia:

Świetnie, nie dość, że za jakieś 20 minut zaczynam pierwszą lekcje historią, to jeszcze wczoraj od razu po przyjściu zasnęłam nic nie robiąc do szkoły. Nic nie umiem. Bez sensu przecież, żebym potem chodziła pisać drugi raz dzisiejsze sprawdziany, a do tego mieć z nich jedynkę. Wpadłam na pewien pomysł, więc od razu zadzwoniłam do Emmy:
-Mam nadzieje, że nie weszłaś jeszcze do szkoły? Mam propozycje nie do odrzucenia!
-Właśnie wychodzę z domu. - odpowiedziała jeszcze zaspanym głosem.
-Widzę, że nie tylko ja tutaj trochę zaspałam. - wiedziałam już, że zgodzi się dzisiaj na małe wagary. -To kierunek mój dom, jak będziesz to pomyślimy co będziemy robić.
-Jesteś pewna?
-Serio, jeszcze się pytasz?
-W sumie, to znam odpowiedź. Zaraz będę.
-Ile razy jeszcze mam ci mówić, że cie kocham? Ratujesz mi życie. - odetchnęłam z ulgą..
-Pewnie jeszcze dużo. Do zobaczenia! - rozłączyła się.
Po 30 minutach szłyśmy już w stronę naszego ulubionego centrum handlowego. Ustaliłyśmy, że jak przypadkowo kogoś spotkamy powiemy mu, że dzisiaj wyjeżdżamy i poszłyśmy zrobić jakieś zakupy, a wracamy jutro rano. Minęły już dwie godziny. Na szczęście żaden znajomy nauczyciel nas nie widział. Chodziłyśmy głównie po sklepach z butami, ja szukam jakiś nowych "najek", a Emm butów do nogi. Nie znalazłyśmy nic ciekawego, a jednak tak się zmęczyłyśmy, że postanowiłyśmy zajść gdzieś usiąść i pomyśleć co dalej. Nie lubię zatłoczonych miejsc, a że w C.H wszędzie było pełno ludzi wyszłyśmy na zewnątrz i udałyśmy się w stronę najbliższej kawiarni. W końcu znalazłyśmy Lunch&Breakfast. W środku było jakieś 10 osób, a lokal był naprawdę duży. Zamówiłyśmy sobie po napoju i kawałku ciasta i poszłyśmy zająć miejsca. Po drodze zaciekawiło mnie dwóch chłopaków przytulających się. Jeden obejmował ręką bruneta,
a ten trzymał głowę na jego ramieniu. Skądś kojarzyłam te włosy. Czy ja kiedyś nie wpa...
-Niall, przestań brzuch mnie już boli od śmiania się. - Słyszałam Zayna, tak to na pewno byli oni. Ale razem? Pociągnęłam Em za rękę i szybko do nich podeszłam.
-No cześć, nie przeszkadzam? - Wymienili się spojrzeniami. Niall od razu poczerwieniał. Teraz siedzieli już wyprostowani z rękoma na stole udając, że cały czas pili shake'a.
-Yyyy..No wiesz..No..W sumie to nie. - Blondyn zaczął się jąkać.
-Nudzimy się. Może usiądziecie z nami? - Zaproponował Zayn.
-Ale czy wy... - Nie było mi dane dokończyć zdania.
-Siadajcie, przecież nie będziecie tak stały. Nie powinnaś być w szkole?
-Dzisiaj nie.-szybko odpowiedziałam brunetowi-Poznajcie Emme.- chłopcy podali jej rekę na przywitanie, Em uśmiechnęła się lekko i po chwili już rozmawialiśmy popijając gorąca kawę. Tego mi było trzeba, kofeiny...
-Lepiej już chodźmy, powiedziałem Louisowi, że idziemy kupić tylko coś do jedzenia i wracamy, a łącznie siedzimy tu już 4 godziny.-odezwał się Niall
-Byliście tu jeszcze 3 godziny przed nami, łał podziwiam.
-Kurwa, przecież Liam mówił, że o 14 mamy wywiad... A jest 13.37-mówił Zayn spoglądając na swój srebrny zegarek.
-No dobra, to my lecimy, cześć Sue, cześć Emm, a ty Zayn przestań przeklinać, chociaż w sumie możesz jeszcze tylko 2 razy, a potem wygrywam zakład.- Na twarzy blondyna pojawił się szyderczy uśmieszek, z którego nie mogłam przestać się śmiać przez następne 10 minut. Jednak musiałam się uspokoić bo oni musieli już naprawdę iść, a my zatrzymałyśmy ich tak długo. No cóż spóźnią się. Zostałyśmy same.
-Nie pomyślałabym, że oni będą tacy spoko, ale wiesz, czy oni ten tegest, są razem? - zapytała się Emm.
-Sama już nie wiem. Ale pewnie jakbym ich nie znała to na pewno pomyślałabym, że chociaż ze sobą kręcą. Przecież oni się tak obejmowali... że aż kipiało słodkością. 
-No dokładnie. To masz misję, dowiedz się czy to prawda!
-Jasne, podejdę do nich i prosto z mostu zapytam się ‘Hej, czy wy nie jesteście przypadkiem gejami, bo widziałam jak się przytulacie i pasujecie do siebie’. No na pewno powiedzą...-pokiwalam głową z dezaprobatą.
-Pożyjemy, zobaczymy.
-Chcesz może poznać resztę chłopaków? Tylko ostrzegam, są jeszcze bardziej powaleni niż Niall wpychający sobie do buzi 5 donutów. – po czym obydwie wybuchnełyśmy śmiechem wspominając tą chwilę.
-Opowiedz mi o nich.-mówiła proszącym głosem.
-No dobra. To Liam po części jest taki, jak o nim mówią. Pilnuje chłopaków i zawsze znajdzie jakieś rozważne wyjście z sytuacji. Harry ma prawo jazdy. Jest raczej spontaniczny i nie zawsze zgadza się ze słowami innych. Opowiadałam Ci przecież co zrobił ostatnio. A Louis... no Louis jest na pewno najprzystojniejszy z nich wszystkich. Wiem tyle, że mieszka sam no i boi się wysokości. Resztę znasz. W sumie to spotkałam się z nimi tylko kilka razy, a z niektórymi raz, ale wszyscy są naprawdę przemili. Najlepsze są żarty Lou, są kompletnie bez sensu a i tak wszyscy się śmieją. – zakończyłam z nadzieją, że Emm nie zobaczy lekkiego rumieńca na mojej twarzy.
-Widzę, że komuś tu się ktoś podoba, no gadaj kto! - czy ja naprawdę aż tak się zarumieniłam? Czy to możliwe? Przecież ja ich praktycznie nie znam. Chociaż przez ten jeden dzień zdążyłam ich poznać więcej niż moją klasę przez rok.
-Nikt, gorąco tu jest, wracamy już? –zapytałam.
-I tak nie uciekniesz od odpowiedzi, jeszcze się dowiem, zobaczysz.-uśmiechnęła się podstępnie? Coś w okolicy tego. Wyszłyśmy z baru i udałyśmy się w stronę mojego domu.
     
     Po godzinie:


-Jesteś pewna, że idziemy w dobrą stronę? – zapytała mnie Emm.
-Chyba pamiętam drogę do swojego domu...
-No nie byłabym tego taka pewna. Wiesz w ogóle gdzie jesteśmy?
-Szczerze? To chyba nie mam pojęcia. – Nowy Jork był taki duży, że nie trudno było się zgubić. A do tego mieszkam tu tylko 4 lata, jakoś tak. Wydaje się, że to wystarczająco dużo na poznanie, jednak dla mnie to tylko krótki okres w moim życiu, gdzie spędzam czas praktycznie tylko w znanych i lubianych mi miejscach. Postanowiłam zadzwonić do blondaska, mam nadzieję że skończyli już wywiad. – Dobra, dzwonie do Nialla, może on coś na to poradzi. – Em tylko przytaknęła głową na potwierdzenie.
-I jak? – spytała się zaraz po tym, jak schowałam telefon do kieszeni.
-Zaraz tu będzie, to znaczy za jakieś 20 minut, bo jeszcze nie skończyli. Będą wszyscy. Wiesz co było najzabawniejsze jak z nim rozmawiałam? ‘Właśnie rozmawiam z przewodniczącą programu telewizyjnego na żywo, masz pozdrowienia’.
-Haha, nie no to sławna jesteś. To co robimy przez te dwadzieścia minut?
-Proponuję kolejne ciastko, tam można kupić, chodź! – zawołałam będąc już prawie w 1/3 drogi.
-Jezu, tyle jesz, a jesteś ciągle taka chuda. Niemożliwe. – usłyszałam w oddali.

*********

-Wsiadajcie! –krzyknął Harry znowu prowadząc samochód.
-Ooo, jakaś nowa dziewczyna na horyzoncie, Harry? – Louis mówiąc to posłał mu zalotny uśmiech.
-Nie wystraszcie jej swoją głupotą. – powiedziałam i przedstawiłam Emme reszcie, po czym usiadłam koło Tomlinsona. Żebym tylko się nie zarumieniła, żebym tylko...
-Gratuluje w przerwaniu nam wywiadu Sue, na następny idziesz z nami, fani chcą ciebie poznać. Zgadzasz się? – Liam przerwał mnie z moich rozmyśleń.
-Ewentualnie, ale zastanowię się jeszcze.
-No chodź, chodź, chodź, chodź, chodź! – Namawiał mnie Lou robiąc minę proszącego kota.
Będziemy grzeczni – krzyknął Harry.
-Już to widzę. – odpowiedziałam. A Emm wybuchnęła głośnym smiechem, kiedy zauważyła że śmieje się sama zakryła dłonią swoje usta, lecz nie zdążyła tego do końca zrobić, ponieważ teraz już wszyscy razem udając Emme i jej gest tak bardzo się śmialiśmy, że rozbolał mnie brzuch.
-Zabawne, naprawdę bardzo zabawne. –powiedziała sarkastycznie, po czym udawała obrażoną. Harry ‘pogłaskał’ ją po włosach i zaczęliśmy rozmawiać dalej. Ale chwila. Harry pogłaskał ją po włosach? Dziwne. Droga do domu minęła w bardzo miłej atmosferze. Louis jakieś 10 razy tłumaczył mi gdzie byłyśmy i jak mamy wracać z tamtego miejsca do domu, Emma rozmawiała z  Zaynem, Liamem i Harrym. A Niall? Niall patrzył przez cały czas w okno myśląc o czymś. To raczej było coś, czym nie był zadowolony. Był jakiś przygnębiony. 
Obiecałam chłopakom, że niedługo znowu się spotkamy oczywiście razem z Emmą. Pożegnałam się ze wszystkimi, odprowadziłam Emm kawałek do domu i poszłam do siebie. Byłam strasznie zmęczona...

.......................................................................................................

Przepraszam, że rozdziału nie było wcześniej, brak weny i jakoś nie mam zbytnio mobilizacji, bo mało osób czyta. ;//
Miło jednak by było usłyszeć waszą opinię na temat tego opowiadania, pozdrawiam. Xx
<3


  







niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 2.



 Poniedziałek, przerwa między matematyką a fizyką:

-Cześć Emm,jak Ci poszedł sprawdzian? - Przez ten spóźniony autobus nie zdąrzyłysmy nawet chwilę porozmawiać.
-No wiesz,nienawidze zaczynać pierwszą matematyką,więc jakoś tak średnio chyba. Poza tym Pani Moore cały czas się na mnie gapiła. To było straszne, wyglądała jakby normalnie wczoraj zjadła za mało snikersów a dzisiaj chciała  wyrzucić przez to swój cały gniew na mnie. - Pomimo tego,że nasza matematyczka właśnie przechodziła obok nas nie mogłam powstrzymac się od śmiechu, Emm to jednak potrafi rozbawić człowieka.
-Ty jak coś palniesz... to poprostu jakiejś głupawki dostaje.
-Zawsze do usług! Idziesz dzisiaj na mecz?
-A jakby inaczej! Miałam Ci powiedzieć wczoraj,ale jakoś tak nie było nastroju. Wiesz,że w sobote jak wracalam do domu wpadłam na takiego chło..
-Na kogo? Przystojny? Ile ma lat? Mieszka w LA?
-Tak właściwie to chyba powinnaś go kojarzyć, taaki Niall z zespołu One Direction. Dałam mu swój numer i dzisiaj razem jedziemy na mecz, nie miałam nawet możliwości odmówić, bo się rozłączył, a jak już lejkersi wygrają to powiedział, że jak chce  może mnie zapoznać z chłopakami. Prosze, prosze, prosze, chodź z nami!
-Mhm,no to nieźle. W końcu kogoś poznałaś! Poszłabym z wami, ale dzisiaj gramy w noge o 19, więc raczej się nie wyrobie, ale innym razem napewno musisz mnie z nim poznać.
-No nie ździw się, jak to bedzie jeszcze w tym tygodniu.
-Mam nadzieje! - powiedziała Emm - Lepiej chodźmy już na fizyke, mamy dokladnie 30 sekund!
-No uważaj, już biegne.

 Godzina 17

  Aparat spakowany. Włosy uczesane. Ubrania wybrane (bluzka meczowa LA Lakers,czarne rurki i czapka). Zostało już tylko czekać na Nialla. Żałuję ,że nie ma tutaj Emm, napewno byłoby zabawniej. Mam nadzieje, że nie obrazi się ani nic, że nie ma mnie na jej meczu. Tak bardzo chciałabym w końcu zobaczyć jak gra, ale zazwyczaj zawody odbywają się akurat w trakcie meczów lejkersów, więc nie mam wyboru, zostaje mi tylko czekać na jakieś pokazy sportowe, albo sparingi w szkole w czasie lekcji. Byłoby pięknie, gdyby akurat mecz był na matematyce, poprostu dzien bez matematyki jest dniem udanym! Spojrzałam na mój fioletowy zegarek, wskazówki pokazywały godzinę 17.24 no nic, pójdę objrzeć może jakieś kreskówki, uwielbiam Króla Lwa. Zawsze płacze pod koniec tego filmu,zawsze.

 30 minut poźniej.

 -Sue, ktoś chyba do Ciebie przyjechał, otwórz bo ja mam włosy całe w farbie i nie zejdę na dół!
 -Nie pofarbuj tylko znowu załej łazienki, bo tata Cie zabije. Ja wychodzę, pa !
 -Nie wracaj mi po 22! Uważaj na siebie!
 -Jasne, jasne, bedę jak zawsze, ja lecę.

 *****

-Łał, w rozpuszczonych włosach jest Ci jeszcze ładniej, niż w koku, a myslałem że lepiej już się nie da. - odezwał się Niall kiedy tylko mnie zobaczył, lekko się zarumieniłam.
-Jasne, jestem taka piekna,że chyba zostanę modelką. Weź nie żartuj. Tak w ogóle to cześć.
-No hej, jedziemy ?
-Mecz się zaczyna za jakies 15 minut, a ja jeszcze musze się rozpakować więc chyba musimy.
-Już się robi,wsiadaj!
-Drzwi to już modelce nie otworzysz? Pfff,no wesz co ? - udawałam obrażoną
-Tak się w Ciebie zapatrzyłem, ze z wraznia zapomniałem, wybaczysz? - zrobił tą swoją "słodką minę", uśmiechnął się szeroko i lekko uniusł brwi.. no i  weź tu sie z niego nie śmiej.
-Oczywiście, dla Ciebie wszystko. - Podszedł powoli i otworzył mi drzwi, charakterystyczne machając przy tym ręką. Znamy się dopiero kilka dni, ja już złapalismy ze sobą świetny kontakt. Nie jest tak źle, jak myslałam.

 NA HALI.

 Siedziałam już na swojej ławce. Zobaczyłam, że wszystkie 5 par oczu One Direction są ku mnie zwrócone. Uśmiechnęłam sie tylko i szybko odwróciłam wzrok. Ciekawe  kiedy przestaną się gapić. Gratuluję Nialler, co im takiego powiedziałeś? Ale co? Przegrywamy? Jak to? Z Boston Celtics? Poważnie? Oni sobie chyba nie zdają sprawy z tego,że jak tego meczu nie wygrają,to nie wejdą do rundy play-off. Chociaz muszę przyznac, że Celtics jest w tym sezonie zaskakująco dobre. Za to lejkersi coraz bardziej się opuszczają...
 KONIEC MECZU. Syrena końcowa. Wynik 98:97 Przegraliśmy. No poprostu nie wierzę. 1 punkt a tak wiele znaczy. Chociaż według mnie zawodnik Celtics stanął na linię boiska w jakiejś 4 sekundzie do końca. Punkty nie powinny być zaliczone. Szkoda, że moje zdanie już nic nie zmieni, trudno. Na mecze i tak bedę chodzić nie ważne z kim i kiedy.

-Sue, Sue, czy ty to rozumiesz, przegralismy, a ta końcówka...No poprostu szału dostawałem jak nie trafiali tych rzutów wolnych!-bulwersował się Niall
-A ten zawodnik Celtics, widziałeś co on zrobił? Wyszedł za linię jak nic! Porażka!-szybko mu odpowiedziałam.
-Yhkym, Blondi może byś nas przedstawił, czy coś?
-Louis lejkersi przegrali, a ty mi tutaj o takich rzeczach gadasz?
-Oj weź przestań, następny wygrają! Tak czy inaczej jestem Lou. - Brunet podał mi rękę na przywitanie. Reszta postąpiła tak samo.
-To jak, gdzie idziemy?-spytał się Niall.
-Chwilka, stańcie jeszcze wszyscy razem, to zrobie Wam zdjęcie na moją stronę!
-Ja chcę być na przodzie, jestem najbardziej seksowny z Was wszystkich.-wkrzyczał Zayn
-Jaki ty jesteś zabawny, nikt nie ma piękniejszych loków od samego Harrego Stylesa.
-Ja uważam jednak, że to ja powinienem stać na przodzie, ponieważ mam na sobie koszulkę LA Lekrs, a że zdjęcia są z meczu to powinno widać, że jesteśmy kibicami. Po was tego nie można stwierdzić.-Niall mówił powoli i dokładnie, udając poważnego,jednak po krótkiej chwili przeraźliwie głośno wybuchnął śmiechem.
-Dobra, dobra. Ustawcie się wszyscy w rządku, będzie najsprawiedliwiej.
Po krótkiej chwili szliśmy już razem do samochodu śmiejąc się ze zdjęcia jakie udało mi się zrobić.
-Jakieś propozycje co do miejsca? Ja to bym poszedł na Pizze,- zaproponował Ni.
-Hawana Club!-odezwał się Zayn.
-Może do kogos do domu?-zapytal się Liam.
-U mnie nikogo nie ma, zresztą jak zawsze, chyba zapomnieliście że niedawno się przprowadziłem i teraz mieszkam sam!-pochwalił się Louis.
-Myśle, że to byłby dobry pomysł, to jedźmy bo za jakieś 2h być w domu. Mam jutro szkołe.
-O własnie, miałem Wam powiedzieć, że jutro na 14 mamy wywiad.-oznajmił chłopakom Liam

  *****

-Wysiadamy. - Harry zatrzymał samochód i otworzył mi drzwi. Louis rzucił się na loczka i zaczął płakać, że jago dom znikął. Nie wiadomo czemu byliśmy w wesołym miasteczku. Uwielbiałam to miejsce!
-Skoro już tu jesteśmy, to ja ide z Zaynem do "strasznego domu".-powiedział blondyn.
-Została juz tylko nasza 4 to może pójdziemy na tamtą kolejkę?-wszyscy przystanelismy na propozycję Liama i poszliśmy w kierunku Rollercoastera. Po jakiś 15 minutach stania w kolejce znaleźlismy się już na swoich miejscach. Ja byłam w wagonie z Lou, a Harry z Liamem. Jechalismy zoraz wyrzej i wyrzej. Pomimo tego, że byłam tu już dużo razy, jak zwykle bałam się. Chyba nie byłam w tym sama. Poczułam, jak ktoś przytula się do mnie tak bardzo, że prawie łamie mi żebra.
-Louis! - wydarłam się - To boli !- brunet zignorował to, w takim razie przytuliłam się do niego tak somo jak on do mnie. Przynajmniej nie bałam się już, że wypadnę z wagonu, albo Bóg wie co. Przez ten krótki czas zdążyłam poczuć jego prefumy. Pachniał nisamowicie.
-Sue, przepraszam. Straszne się bałem! Wybaczysz? - wygladał tak, jakby się miał zaraz popłakać. Zaczęłam śmiać się z niego jak głupi do sera. - To wcale nie jest zabawne. Z resztą Ty też się bałaś. - nie dawał za wygraną.
-Dobrze już dobrze, przecież nic się nie stało. Chociaż następnym razem możesz troche lżej mnie ściskać.
-Mhm, to bedzie następny raz. Już się nie mogę doczekać!
-Tego nie powiedziałam, zobaczymy.
Potem przez jeszcze jakieś 1,5h chodziliśmy po wesołym miasteczku, śmialiśmy się ze wszystkiego. Nie wiem nawet kiedy dołączył do nas Niall z Zaynem, naprawdę świetnie się z nimi wszystkimi dogadywałam. W miedzy czasie chłopcy rozdali też kilka autografów fanom. Czas naprawdę szybko leciał. Musiałam już wracać do domu, jutro mam szkołę. Wytłumaczyłam to chłopakom po czym zaczęliśmy się zbierać. Harry usiadl za kierownicą i podwiózł mnie pod sam dom. Szybko się pożegnałam. W drzwiach zobaczyłam moją usmiechnieta mamę. Najwyraźniej musiała nas usłyszeć. To nie moja wina, że ta banda idiotów musi się tak głośno śmiać poprostu ze wszystkiego...


                                                                                                        

Jeny, znowu nie jestem jakoś zadowolona z tego rozdziału.
Sama już się we wszystkim troche gubię.
Mam nadzieje, ze zrozumiecie, bo to jednak mój pierwszy blog ;)
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania i dodawania siebie do obserwatorów. xx