sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 10.


*Oczami Zayn’a*

-On zapadł w śpiączkę, Sue. Czy ty rozumiesz co to oznacza? – wyszeptałem i wyszedłem.
-Malik, poczekaj! Znowu to robisz. Zostawiasz go. Powiedz mi, co ci to do cholery da? – krzyczała rudowłosa, ale próbowałem to ignorować. Jak najszybciej wbiegłem do jednej z łazienek. Musiałem to zrobić, nie daje już rady. Przekręciłem zamek z drzwiach. Byłem już zupełnie sam. Tylko ja i natłok myśli w mojej głowie. Może i większość z Was pomyśli sobie, że to jest zabawne. Ja, Zayn Malik, gwiazdka telewizyjna nie mająca uczuć tnie się w szpitalnej toalecie. Szkoda tylko, że nikt nie zauważył tego kilka lat wcześniej, kiedy moje problemy były znacznie większe...

-Zayn! - usłyszałem, jak ktoś dobija się do drzwi. Można było się domyśleć, że to Sue. Momentalnie schowałem żyletkę pod pokrywę tylnej części mojego telefonu i podłożyłem rękę pod bieżącą wodę. Bolało. Chociaż w sumie to za mało powiedziane. Piekło tak bardzo, że miałem ochotę umrzeć na miejscu. Czułem bicie swojego serca. Przyzwyczaiłem się już do tego. Z czasem cierpienie sprawia mi coraz większą przyjemność. Zdjąłem z siebie bluzę i koszulkę, którą owinąłem skaleczenie. Może chociaż na  krótki czas uda mi się to zakryć.

-Daj mi chociaż 5 minut. - odchrząknąłem i usłyszałem ciche westchnięcie wydobywające się z zewnątrz. Postanowiłem, że w tym czasie jeszcze bardziej doprowadzę się do porządku. Ostrożnie nałożyłem ostatnią część ubrania, wstałem i otrzepałem spodnie z brudów leżących na ziemi. Upewniłem się tylko, czy wszystko jest na swoim miejscu i po chwili znajdowałem się już w szpitalnym korytarzu. Z racji tego, że dziewczyna rozmawiała  z Louis'em nie chciałem jej przeszkadzać. Sam poszedłem do sali Niall'a. To co zobaczyłem, nie zdziwiło mnie. Pełno ludzi chodzących po pomieszczeniu i robiących jakieś badania, ogólne przygnębienie nie tylko u mnie, ale też u moich przyjaciół i on. Podłączony do jakiś różnych śmiesznych urządzeń, wyglądający jakby spał. Czy teraz tak będzie wyglądać nasze życie? Kiedy wszystko wychodziło już na prostą, kiedy wszystko zaczęło się w końcu układać. Dobrze, że przynajmniej zdążyłem mu wytłumaczyć tamtych kilka spraw.

*Oczami Sue*

-[...] i tak właśnie uciekliśmy wujkowi Max'owi. - zaśmiałam się z Louis'a. Opowiadał mi swoje historie z dzieciństwa. Niektóre były naprawdę pokręcone. Na przykład jak Tomlinson ze swoim przyjacielem szukali garnka, więc znaleźli jakiś w kuchni i wylali z niego całą zupę. Powkładali tam dużo piasku, jakieś rośliny, dodali wody i wymieszali. Z tego, co pamiętam na koniec nawet dodali jakieś przyprawy. Potem wystraszyli się chyba, że ktoś ich przyłapie i okrzyczy za brak zupy, więc oni odnieśli tą, co sami zrobili. Jak można się domyślić, mama Louis'a nalała ją wszystkim do talerzy. Brunet mówił, że w garnku naprawdę wygladała, jak prawdziwa zupa. Kucharze z nich. Współczuje im tylko tego, że później to oni musieli ją za karę zjeść. Po jednej łyżce im się odechciało takich głupich pomysłów, więc wylali resztę na zewnątrz. Gratuluję inteligencji, Louis.
-Co ty na to, żeby dzisiaj gdzieś wyjść? - zapytał.
-Ugh...nie wiem. Chociaż może i to dobry pomysł, żeby zapomnieć o tym wszystkim.
-No chodź, weźmiemy Harry'ego i Emme, bo wątpię, żeby tamta dwójka chciała iść. - spojrzał w stronę sali Horana. -  Będzie fajnie. - namawiał mnie brunet.
-A wasze fenki, fani i wszyscy inni? Przecież ja zdaję sobie sprawę z tego, że oni was dosłownie ‘śledza’. Nie dadzą wam żyć.
-Mamy kilka wyjątkowych miejsc. Rozumiem, że się zgadzasz? - powiedział zabawnie poruszając brwiami w górę i w dół.
-Idę po Em. Za godzinę będziemy gotowe.
-Punkt 19 pod twoim domem. - oznajmił Louis, a ja zadzwoniłam po swoją przyjaciółkę.

***

-Gdzie ty tak właściwie byłaś? Możesz mi wytłumaczyć, czemu nie było ciebie na wycieczce? - moja mama zdenerwowała się, kiedy weszłam do domu. W sumie to nie dziwię się. Zupełnie zapomniałam do niej zadzwonić. - Dowiem się w końcu? - dopytywała. Postanowiłam nie owijać w bawełnę, opowiedziałam jej dokładnie całą historię. Zareagowała nawet nienajgorzej. Gadała tylko coś tam, jakie mogą być konsekwencje w szkole i że jak będę chciała to mnie usprawiedliwi i coś wymyśli. Coraz bardziej uświadamiam sobie, jaka moja mama jest kochana.
 Szybko wbiegłam na górę, gdzie była już Emma. Wybrałyśmy jakieś ciuchy i z racji tego, że zostało nam jeszcze pół godziny postanowiłyśmy wejść na twitter'a. Nie dało się nie zauważyć, że w światowych trendach widniało hasło "DirectionersAreWaitingForYouNiall". Chłopcy mieli wspaniałych fanów. Wspierali ich na każdym kroku. Dosłownie na każdym, co czasami było lekką przesadą. Chociaż oni w sumie powinni się już przyzwyczaić do braku prywatności, takie życie gwiazd. Kiedy weszłam w moje interakcje nieco się zdziwiłam. Było tam pełno pytań dotyczących One Direction. Do przewidzenia było to, że kilka osób będzie chciało ze mnie koniecznie wyciągnąć, co łączy mnie z każdym z nich. Ale bez przesady...
 Postanowiłam wysłać Lou sms z zapytaniem, gdzie tak w ogóle idziemy, nie powiedział mi cwaniak.









Jakiś czas później.

-Sue, schodźcie na dół! Jacyś przystojni chłopacy przyjechali i dzwonią do drzwi! - krzyczała moja mama z parteru. Szybko zbiegłyśmy po schodach, wyjęłyśmy z szafki nasze buty (zwykłe trampki), założyłyśmy je i wyszłyśmy na zewnątrz.
-Czeeeść. - przeciągał Tomlinson jak nas zobaczył, a Styles tylko cicho zagwizdał pod nosem patrząc się na Emme. Od początku czułam, że z tego coś będzie. No może jeszcze nie teraz, ale za jakiś czas. Kto wie... - Wsiadajcie. - ciągnął dalej brunet. - A raczej wskakujcie. - zaśmiał się, a my podeszłyśmy do czarnego lamborgini. Wiedziałam, co blondynka sobie teraz myśli, od zawsze pasjonowała się samochodami. Z jej ust wydobyło się tylko krótkie "wow".
-To jak, dowiem się w końcu gdzie jedziemy? - spytałam.
-Mówiłem już, że w jedno z moich ulubionych miejsc. - uśmiechnął się Lou.
-Miało być wyjątkowe, a nie ulubione.
-Oj czepiasz sie... Wyjątkowe to ono na pewno jest. - powiedział brunet i spojrzał się porozumiewawczo na Harry'ego.

Kiedy tylko dojechaliśmy  zauważyłam dosyć małą, zwyczajną restaurację, chociaż muszę przyznać, że jednak było w niej coś innego... W środku większość miejsc pozajmowana była przez starszych ludzi. Nie dziwne, że chłopcy lubią tu przebywać. Tu jest tak spokojnie, żadnych pisków i krzyków.
-Podoba się? - usłyszałam piskliwy głos wydobywający się z czyjejś głowy leżącej na moim ramieniu. - Wiedziałem, że nie będziesz miała nic przeciwko.
-Zamawiamy coś?! Ja biorę jakieś ciasto, nie mam zamiaru nic innego jeść. Idę wybrać najlepsze. - powiedział loczek i pognał w stronę kelnera znajdującego się przy kasie.
-Nie tak szybko Styles. - szepnęła do siebie blondynka i ruszyła za nim. Jak z dziećmi...
-Niech oni zjedzą to ciasto, a potem wykombinujemy, co będziemy dalej robić. - uśmiechnął się Louis.
-Ale...myślałam, że no wiesz. Zostaniemy tu. Naprawdę mi się tutaj spodobało. - nie kłamałam, zdążyłam polubić to miejsce za atmosferę. W sumie, to za całokształt.
-To znaczy miałem nadzieję, że porobimy bardziej rozrywkowego niż siedzenie tutaj, ale jak wolisz. - odpowiedział i rozłożył do góry ręce z bezradności.
-Idziemy Louis? - podszedł do nas Harry z całą napchaną buzią, z resztą Emma nie wyglądała lepiej. Zaśmiałam się w myślach na ich widok, był bezbłędny.
-Idziemy! - krzyknęła blondynka.
-O, i to mi się podoba. Głośno i z entuzjazmem. Widzisz, powinieneś się od niej uczyć Tomlinson. - prychnął loczek i podszedł do jakiegoś kolesia stojącego przy dużych drzwiach. - Chodźcie. - zawołał nas po chwili. Nie miałam pojęcia, gdzie oni nas prowadzą. Może kuchnia 'od kulis' ?
 Nie chcielibyście widzieć mojej miny po tym, co zobaczyłam. Jak tylko przekroczyłam próg pokoju usłyszałam głośną muzykę (swoją drogą, te ściany muszą być jakieś wyjątkowe, skoro tego wszystkiego nie było słychać). Na przeciwko mnie znajdowały się duże kanapy w kształcie litery 'U', a po mojej prawej stronie barman podawał ludziom kolorowe napoje, można się domyśleć, że to drinki. Całą salę wypełniała masa ludzi tańczących w rytm piosenki.
-No tak, mogłam się tego po was spodziewać. - zaśmiałam się.
-Znajomości i tylne drzwi robią swoje. - odpowiedział Hazza.
-Jeśli chcecie, to usiądziemy na chwilę, bo nie wiem jak wy, ale ja zaraz idę się bawić. - skomentował Lou.
-Jak wolisz. Przyjdźcie jak odpoczniecie. - powiedziała z uśmiechem Emma. Zobaczyłam z tego powodu na twarzy Tommo lekką irytację. Blondnka pociągnęła mnie na parkiet i rozpoczęłyśmy taniec. Muzyka była puszczona tak głośno, że nie słyszałam własnych myśli. Chociaż może to nawet dobrze?

***

Straciłam rachubę czasu. Bolała mnie głowa, a nogi plątały się pod moim ciężarem, ale pomimo tego wszystkiego czułam się dobrze, bardzo dobrze. Byłam otoczona jednymi z najwspanialszych osób na świecie. Bo mogę już tak powiedzieć, prawda? Wiem, że to pewnie dziwne, że w tak krótkim czasie poczuliśmy się sobie tak bliscy. Szczerze? Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Chociaż w sumie jeszcze bardziej zdziwił mnie Dave. Trochę mi zaimponował tym, że opuścił dla nas treningi i dowiózł nas do Horana. Musze przyznać, to pewnie nie było proste wymigać się jakoś przed trenerem... Oooo, o wilku mowa. - pomyślałam i zobaczyłam przed sobą czarnoskórego mężczyznę.
-Sue? - ujrzałam jego zdziwiony wyraz twarzy.
-We własnej osobie. - uśmiechnęłam się i postanowiłam na chwilę przerwać swoje wygibasy. Pociągnęłam za sobą Dave'a i zeszłam z parkietu.
-Co ty tutaj robisz? 17 lat i już się szwędasz po klubach? - zaśmiał się.
-Jasne, przychodzę tu tylko po to, żeby się napić i ‘przelizać’ się z każdym chłopakiem. - odpowiedziałam sarkastycznie.
-Tak myślałem!
-To się myliłeś, bo ja nie piję. - musiałam prawie krzyczeć, ponieważ muzyka tłumiła mój głos.
-Masz może ochotę się przejść? - zaproponował mi ciemnoskóry, na co tylko kiwnęłam głową i ruszyliśmy w stronę drzwi. Nie jestem pewna, ale chyba kiedy obróciłam się po raz ostatni ujrzałam resztę towarzystwa, Louis'a... Patrzącego się perfidnie w naszą stronę. Od razu napadły mnie złe myśli. Pewnie znowu będzie się o wszystko czepiał.
 Po piętnastu minutach szliśmy ciemną ulicą. Już na samym początku wyczułam od Dave'a alkohol, ale wtedy ten zapach zanikał gdzieś wśród tych wszystkich ludzi. W pewnym momencie zauważyłam, jak jego ręka wędruje na moje ramiona. Wzdrygnęłam się i zrobiłam mały krok w lewo. Co on sobie wyobraża? - pomyślałam i kiedy próbowałam kolejny raz przesunąć nogę ciemnoskóry złapał mnie mocno za rękę i skręcił w ślepą uliczkę. Co ty do cholery robisz?! - krzyknęłam do niego, lecz on nawet nie zareagował.


~~~



Wiem, znowu zawaliłam. ;/
Brak weny robi swoje, 2 komentarze pod rozdziałem tak troche też (bo 2 to powiadomienia). No ja wiem, że nikomu sie nie chce, czy coś ale to na prawdę motywuje :)
Także proszę, kto czyta, niech skomentuje lub cokolwiek.
Do zobaczenia!