środa, 22 maja 2013

Rozdział 9.




*Oczami Sue*


If I die young bury me in satin
Lay me down on a bed of roses
Sink me in the river at dawn
Send me away with the words of a love song


‘ –To moja wina. – powtarzał w kółko Zayn. – Nigdy tego sobie nie wybaczę. – powiedział odchodząc od zbiorowiska i dołączył do mnie siadając na ławce, kiedy to wysoki, ubrany na czarno mężczyzna wspominał naszego przyjaciela symbolicznie posypując ziemią trumnę ‘spadającą’ w ogromny, ciemny dół. – Nie chcę żyć bez niego. – skończył i rozpłakał się na moim ramieniu. Chyba nie tylko ja nie mogłam się na to wszystko patrzeć.  Wciąż nie rozumiałam, czemu to spotkało akurat Niall’a? Nie znałam osoby, która by lepiej od niego czerpała z życia wszystko to, co najlepsze. Siedemnaście lat. Przecież to tak mało...
-Zayn. - wydusiłam z siebie. – To wszystko jest tak cholernie...
-Popieprzone? – przerwał mi mulat.
-Zdecydowanie tak.
-Chociaż wiesz, teraz przynajmniej nie tylko ty jesteś sama. – zastanowił się chwilę, po czym kontynuował – Niall odszedł, Louis znalazł sobie jakąś inną dziewczynę. – opierając swoją głowę na Maliku kolejny raz łzy wypłynęły z moich oczu. -  A my zostaliśmy sami.  Czy nie uważasz, że takie życie jest bez sensu? 
-Gdybym tylko mogła cofnąć czas... Wszystko byłoby inne. 
-Nawet nie wiesz jak bardzo mi go brakuje.
-Mi ich obydwu. - westchnęłam
-Nie rozumiem, po prostu tego nie rozumiem.
-Ty przynajmniej nie mogłeś nic na to poradzić. 
-Nie mogłem? Przecież to zaczęło się tamtej nocy, kiedy się pokłóciliśmy... do teraz nie mam pojęcia czego ja wtedy nie wiedziałem. To było oczywiste, że ja go kurwa kocham. Kocham go do teraz i zawsze tak będzie. Może gdyby nie to, wszystko potoczyło by się zupełnie inaczej. Nie poszedłby wtedy do tego klubu. Siedzielibyśmy sobie pewnie jak zwykle w domu i oglądali jakieś głupie filmy, które i tak już dawno nam się znudziły. Ale by był, po prostu by był. To by mi wystarczyło. – zakończył Zayn
-Przestań się obwiniać. Tak czy inaczej kiedyś objawy choroby musiałyby się pojawić.
-Trzeba być naprawdę głupim, żeby tego nie zauważyć, jak mogłem...
-ZAYN! – krzyknęłam. 
-Co?
-Proszę, weź mnie stąd. Louis... oni znowu...
-Widzę, nawet tutaj muszą to robić. Chyba naprawdę nie mają gdzie się całować. Chodźmy stąd. – powiedział i machnął ręką w moją stronę na znak tego, żebym poszła za nim.

~~~


Nagle poczułam znany mi głos i przyjemny dotyk na mojej skórze.
-Sue, wszystko w porządku?! Sue? To tylko zły sen. Nie płacz już.
-Zayn? – spytałam niepewnie.
-Nie... Louis, wiem że się cieszysz, zrobiłem Ci śniadanie! – mówił podekscytowany, ale chyba gdy zobaczył moją minę jego entuzjazm znacznie zmalał. – Widzę, że nie masz humoru. Opowiedz mi w takim razie o tym śnie. Oczywiście jeśli chcesz.
-Pamiętam, że byłam ubrana w czarną, zakrywającą kolana sukienkę. Dookoła mnie były drzewa , jakieś tabliczki, kamienne płyty, na których leżały znicze? Przede mną stali ludzie. Większość płakała. Chyba nie chciałam tego wszystkiego oglądać i rozmawiałam właśnie z Zayn’em. Wiesz o czym? O tym, jak bardzo brakuje nam Niall’a. To był pogrzeb Louis, rozumiesz ?! Przyśnił mi się pogrzeb – wykrzyczałam.
-Pogrzeb? – zdziwił się, na co tylko przytaknęłam głową. Dobrze wiedziałam, że w moim śnie wspominaliśmy też o Louis’ie. O jego dziewczynie. Nie chciałam mu tego mówić. Nie wiem czemu, ale na samą myśl o tym, rozpłakałam się ponownie i wtuliłam się w bruneta. Nagle w drzwiach pojawił się Harry.
-Nie chciałbym przeszkadzać, ale chyba mamy mały problem.
-Oj Hazz, znowu zalałeś całą łazienkę, bo zapomniałeś zamknąć kabiny? – dopytywał się Lou.
-Gorzej... Czy ktoś z was wie może gdzie jest Emma? – kiedy to usłyszałam od razu złapałam się za głowę.
-Sam do teraz próbuję sobie uświadomić, jak mogliśmy o niej zapomnieć. – denerwował się loczek.
-Spokojnie, zaraz wszystko ogarniemy. Wczoraj byliśmy na czekoladzie, a wcześniej tylko w szpitalu. Czyli albo została u Niall’a, albo poszła do domu. – chciałam sobie wszystko po kolei przypomnieć.
-Jedziemy tam. – oznajmił Styles. – Do szpitala.

***

Kiedy tylko dojechaliśmy, Harry wybiegł z samochodu jak jakiś nienormalny. Widać było, że przez cały ten czas był bardzo spięty. Razem z Louis’em doszliśmy spokojnie do sali. Jak się okazało, na korytarzu stali już wszyscy z wyjątkiem Dave’a.
-Dzięki, że się mnie spytaliście wczoraj, czy idę z wami. Naprawdę, nie trzeba było. – Emma zaczęła ironicznie.
-Przepraszam. – powiedział loczek i podbiegł do niej przytulając się.
-Harry? O co chodzi? – szepnęła blondynka, na co Styles jakby spoważniał i odsunął się od mojej przyjaciółki.
-Następnym razem będziemy bardziej uważni i nie zapomnimy o tobie, obiecuję. – nie powiem, te słowa wychodzące z ust Harry’ego brzmiały dość zabawnie. Bo w końcu jak można zapomnieć o człowieku? Rozumiem, nie pamiętać, żeby coś zrobić, albo wziąć z do mu, czy cokolwiek innego. Ale żeby zapomnieć o Emm? Takie rzeczy tylko u nas.
-Ci nastolatkowie... - westchnął dr. Evans, a swoją drogą, to nie wiem nawet, jak długo tutaj stoi. – No ale koniec zabaw, mam dla was wiadomość. Wejdźcie do sali.


*Oczami Zayn’a*

-Cześć Niall. – wszyscy chórkiem się z nim przywitaliśmy.
-Widzę, że humory wam dopisują. – odpowiedział. –Ale...ale to dobrze.
-Jak się dzisiaj czujesz, lepiej? – próbował się czegoś dowiedzieć lekarz.
-Z nimi? Oczywiście, że tak. Przecież od tego są przyjaciele, prawda? Żeby być przy tobie w trudnych chwilach.
-Cieszę się, że masz wsparcie. Teraz będzie ono tobie jeszcze bardziej potrzebne. Są już wyniki. – widziałem, jak twarze moich przyjaciół stanowczo zbladły. – Więc... – zatrzymał się na chwilę. -  Nasze przypuszczenia się potwierdziły. Chorujesz na opryszczkowe zapalenia mózgu. Na tą chwilę nic więcej nie wiadomo. Nie wiemy w jakim stopniu choroba rozwinęła się w twoim organizmie. Najgorsze objawy mogą pojawić się w każdej chwili.
-Czyli? – spytałem.
-Śpiączka. – odpowiedział dr. Evans i wyszedł.
-Kurwa. – szepnąłem i wybiegłem. Kolejny raz. Znowu to robię. Nie potrafię tam stać i bezczynnie się patrzeć. Wyszedłem do parku przed szpitalem, wyjąłem z kieszeni paczkę fajek i zapaliłem jedną. To też jest już u mnie zwyczaj. Palenie. Podobno zabija. Kiedyś ta informacja mi się przyda. Może skorzystam. Może to właśnie powinienem zrobić. Zniszczyłem już życie Niall’owi. A co ze mną?

~ ~ ~

  Po wykończeniu 8 papierosa kompletnie wybiłem sobie te wszystkie pomysły z głowy... No może do czasu, kiedy będę wiedział już, że Horan nigdy się do mnie nie odezwie. Postanowiłem spróbować jeszcze raz, dać sobie jeszcze jedną, ostatnią szansę... – Malik, siedzisz już tu bite dwie godziny, rusz dupę i idź do niego. – próbowałem się zmotywować.
  W końcu zebrałem się na tyle, żeby do niego pójść. Nie wiedziałem, jak zareaguje. Mogłem tylko przypuszczać, że będzie tak jak ostatnio. Czyli praktycznie nic się nie zmieni. Jednak mimo wszystko chcę spróbować. Wstałem z ławki i powędrowałem w stronę drzwi wejściowych.


You used to call me everyday.
The words mean nothing,
without someone to say.

~~~

When you're far away,
I miss you.
But I know you're here with me.
When you're far away ,
I need you.



-Mogę wejść?
-Po co się pytasz. – odezwał się zmartwiony Liam.
-Nie wiem... – odpowiedziałem lekko zmieszany.
-Chodź tu. – usłyszałem stanowczy głos Niall’a, po czym posłusznie zbliżyłem się w jego stronę. Nie chciałem dłużej czekać. Właśnie w tym momencie złożyłem na jego ustach najczulszy pocałunek, jaki tylko potrafiłem. Moje ciało ogarnęło przyjemne ciepło. Poczułem się tak jak kiedyś. Byłem tak strasznie szczęśliwy, że blondyn odwzajemnił moje uczucia. Miałem ochotę zostać już tak na zawsze, jednak po krótkiej chwili znowu wróciłem do rzeczywistości.
-Malik? – powiedział chyba trochę zdezorientowany Niall. – O co Ci chodzi? Malik? Mówię do Ciebie.
-Słyszę przecież. – szepnąłem.
-Czy możesz mi w końcu wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? – zauważyłem, jak kąciki jego ust unoszą się lekko ku górze.
-Nadal nie wiesz?  Ile mam jeszcze razy tobie powtarzać? Czy to jest takie trudne do zrozumienia? Kocham cię Niall. Kocham cię najmocniej na świecie. – kiedy to mówiłem z moich oczu zaczęły wypływać łzy.
-Ja tez głupku. Ja przez ten cały czas... tęskniłem. Przepraszam za to, jak zareagowałem wcześniej. – odpowiedział i pomimo tak wielu urządzeń przyczepionych do jego ciała podniósł się i usiadł na łóżku. Bez wahania wtuliłem się w jego tors. Zauważyłem jednak, że coś jest nie tak. Blondyn zaczął lekko się ode mnie odsuwać. – Znowu palisz? – spytał się. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Z jednej strony nie chciałem go okłamywać, a z drugiej obiecałem mu, że przestanę to robić. Postanowiłem jednak być uczciwy.
-To był mój ostatni raz, przysięgam. Nigdy więcej. – mówiłem to z ręką na sercu zupełnie poważnie. Najwyraźniej musiało to wyglądać dość zabawnie, ponieważ większość moich przyjaciół zaśmiała się. W sumie, to może i rzeczywiście to, co powiedziałem było komiczne. Ja bez papierosów to tak jak ślepy bez okularów. Ale postaram się. Dla Niall’a.
-Trzymam cię za słowo. – odpowiedział i pomachał mi palcami przed twarzą na znak ostrożności.
-Będę pamiętał. – potwierdziłem i ponownie wtuliłem się w jego ciało.

*Oczami Sue*


Żałuję, że nie mogłam zostać dłużej u Horan’a przez moją pracę, ponieważ chwilę temu dostałam sms’a od szefa:

„Mecz przełożony, bądź dzisiaj o 15. Koniecznie.”

Całe szczęście, że przynajmniej nie musze iść tam sama. W międzyczasie zadzwoniłam do Dave’a. Zgodził się od razu na wspólne pójście. Razem zawsze raźniej. Gorzej z Louis’em. Znając życie, będzie znowu zły, jak się dowie z kim wyszłam. Chociaż tak naprawdę nic mu do tego...

***

Godzina 16:02 ...

-Sue! Przyjedź tu. Przyjedź jak najszybciej. – mówił do mnie przez telefon Zayn.
-Jestem na meczu. Nie słyszę ciebie. Powtórz. – odpowiedziałam.
-Kuźwa, z Niall’em jest źle. Nie daje już rady. Przyjedź. – usłyszałam, po czym się rozłączył. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że płakał. Chociaż w sumie płakał to za mało powiedziane. Było dużo gorzej...

  Jak najszybciej spakowałam aparat do torby, opuściłam halę i po prostu wyszłam. Wsiadłam do samochodu. Włączyłam silnik i ruszyłam w stronę szpitala. Znowu mam to cholerne deja vu. Przecież to już kiedyś się wydarzyło...
  Zaraz po zaparkowaniu swojego auta pognałam do sali Horan’a. W środku było pełno ludzi, lekarzy. Na korytarzu zauważyłam już mulata. Chciałam się dowiedzieć, co tak naprawdę się stało.
-Zayn? – podeszłam do niego powoli.
-On zapadł w śpiączkę, Sue. Czy ty rozumiesz ? W ś-p-i-ą-c-z-k-e. – przeliterował i wyszedł.

.............................................................................

Piszcie, jeśli zobaczycie jakieś błędy. Chciałam dodać dzisiaj, bo jutro jadę na kilkudniową wycieczkę i bym już nie zdążyła sprawdzić ;/
Ogólnie to znowu musieliście czekać tak strasznie długo, przepraszam, przeprasza, przepraszam!
Od teraz postaram się dodawać rozdziały bardziej regularnie ;)
Przypominam tylko, że jeśli macie jakieś pytania do mnie, lub do bohaterów zadawajcie je tutaj ---> ask
Miłego tygodnia. x






niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 8.




*Oczami Niall’a*

 Wciąż nie czułem się dobrze. Chciało mi się wymiotować i kręciło mi się w głowie. Dr. Evans pół godziny temu powiedział, że niedługo powinienem już wiedzieć, czy coś mi dolega. Chciałem, by przyszedł jak najszybciej. Nie dam rady dłużej myśleć o Zaynie. Potrzebuję czegoś nowego, czegoś innego, czym będę mógł się zadręczać. Ku mojemu zdziwieniu w sali ciągle brakowało Sue i Harry’ego. Nie licząc oczywiście mulata. Liam rozmawia z Emm na nieznane mi tematy, a Louis siedzi koło ciemnoskórego mięśniaka i co chwilę mierzy go wzrokiem. Ciągle zastanawia mnie to, czemu tak właściwie on tu jest. Jak zwykle. Chyba tylko ja nic nie wiem.
-Dziękuje Dave.– odezwał się nagle Tomlinson.
-Co? Za co? – mówił jakby wyrwany z jakiegoś transu. – Aaa za to, że podwiozłem dziewczyny tak? – na co brunet tylko pokiwał głową. – Nie ma za co, czysta przyjemność. – widziałem jak Lou jeszcze bardziej poczerwieniał ze złości.
Usłyszałem czyjeś kroki, ktoś się zbliżał do sali. Nagle zza drzwi wyłoniła się łysa głowa Dr. Evans’a.

- Witaj Niall!- odezwał się po chwili.
- Dzień dobry- mruknąłem.
- Jak samopoczucie?- zapytał.
- Mogło być lepiej. Głowa mi pęka i jest mi nie dobrze- odpowiedziałem.- Ma pan dla mnie dobre wiadomości?
- Właściwie to nie.- przestraszyłem się. Lekarz widząc moją minę od razu dodał- Chodzi mi o to, że nie wiemy dokładnie co ci jest. Mamy przypuszczenia, ale to tylko gdybanie. Chcę zrobić ostatnie badanie, żeby potwierdzić moją tezę. 
- A jakie to?- spytałem z ciekawości.
- Trzeba będzie ci pobrać płyn mózgowo-rdzeniowy i go zbadać.- powiedział dr Evans.
- Co?!- ze zdenerwowania podniosłem się z łóżka, lecz nieumiejętnie. W końcu nie miałem czucia w nogach.- Ale to aż tak ze mną źle? - zaśmiałem się gorączkowo.
- Niall posłuchaj, podejrzewamy, że masz zapalenie mózgu. Wszystkie objawy pasują, ale bez tego badania nie możemy podjąć leczenia. - nic już nie powiedziałem, patrzyłem się tępo w ścianę. 
- Czy ja mogę umrzeć?- zapytałem drżącym głosem.
- Panie Horan niech pan nie będzie taki pesymistyczny, na każdą chorobę można umrzeć.- uśmiechnął się ciepło. 
- Rozumiem, ale jak mogłem zachorować na to?- dopytywałem.
- Wydaje nam się, że może to być wywołane wirusem opryszczki pospolitej, ale powiem panu, że zachorowalność to dwa przypadki na milion.
- Na prawdę?- załamałem się.
- Tak niestety, więc nie wiem jakim cudem pan to złapał, ale różne przypadki chodzą po ludziach. -rzekł.
- Czy po leczeniu mogę być niesprawny fizycznie jak teraz?- wskazałem na nogi, którymi nie mogłem ruszać.
- Jeżeli rzeczywiście okaże się, że to opryszczkowe zapalenie mózgu to tak. Większość przeżywających ma długotrwałe upośledzenie motoryczne i fizyczne.- lekarz usiadł przy mnie na łóżku i pocieszył gestem.
- W takim razie po co mam żyć?- spojrzałem na niego ze łzami w oczach.
- Proszę cię nie mów tak. Większość ma problemy, ale po rehabilitacji one zanikają i żyją tak jak przed chorobą. Najważniejsze mieć wsparcie ze strony rodziny jak i przyjaciół.- przytaknąłem.- Na razie muszę iść. Po południu zrobimy ci badanie.

Kiedy było już po wszystkim do sali weszła jakby nigdy nic Sue z Zayn’em i Harry’m. Co jak co, ale tego pierwszego w tej chwili tym bardziej nie chciałem widzieć. Co on sobie w ogóle myśli? Że ja będę czekał na to, kiedy on da mi w końcu odpowiedź, czy mnie kocha? To jakaś łaska jest? Nie będę go do niczego zmuszał, woli dziewczyny... to dobrze. Będzie miał jednego geja mniej z głowy. Ale niech mi przynajmniej o sobie ciągle nie przypomina.  Mam go po dziurki w nosie.
-Niall? – spytał ze zdziwieniem Malik – Ty płaczesz? Bo wiesz... – złapał się za głowę jakby nie widział co ma powiedzieć.
-Nie chcę mi się z tobą rozmawiać, więc możesz się zamknąć albo po prostu wyjść. – oznajmiłem.
-Przestań – nakazała Sue. -  Daj mu chociaż pięć minut.
-Obawiam się, że to nie jest dobry moment na jakiekolwiek wyznania. Pan Horan właśnie dowiedział się o podejrzeniu choroby. Potrzebuje spokoju i odpoczynku. Jak skończycie rozmawiać to wyjdźcie na chwilkę za drzwi, muszę wam coś powiedzieć. Ale przypominam, macie pięć minut. – Dr. Evans pokiwał jeszcze palcem na znak ostrożności i wyszedł.
-Mów. – wyszeptałem do Zayn’a
-No bo...no tego.. Ja chciałem.. 
-Jezu, Malik ile jeszcze mamy czekać?! – pospieszała go Sue.
-Dobrze, już dobrze... Nie krzyczcie! Ja po prostu przyszedłem przeprosić. Wiem, znowu zawaliłem, ale taki już jestem. Znasz mnie. Zawsze coś spieprzę. Ta dziewczyna nic nie znaczy. Mogę ją nazwać dziwką? Myślę, że tak. Tak strasznie przepraszam... Kocham cię. – wyszeptał. 
-Jasne, może mi jeszcze powiesz, że nic nie znaczy dla ciebie to, że ja już tak dłużej nie chcę. – powiedziałem cicho z nadzieją, że nikt nie usłyszy.
-Widzisz Sue? Mówiłem, że to nic nie da! – wykrzyknął Mulat i wyszedł za drzwi, na co rozpłakałem się jeszcze bardziej. Nie wiedziałem już co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony kocham go i chyba nie wytrzymam tutaj dłużej bez niego, a z drugiej skąd ja mam wiedzieć czy ta dziewczyna nie jest kimś więcej? Czy on nie mówi tego tylko dlatego, że tu leżę? Może przesadzam i powinienem to przyjąć normalnie? Może... Teraz już nawet wątpię w to, że Zayn jeszcze będzie próbował się pogodzić.


*Oczami Sue*

-Tak więc uważamy, że wykryliśmy u Niall'a opryszczkowe zapalenie mózgu.
- Co?!- prawie krzyknęłam.
- Spokojnie. Boże, widzę, że muszę dzisiaj wszystkich uspokajać. Na razie to nie jest pewne. Trzeba zrobić ostatnie badanie.
-Da się to wyleczyć? – spytałam.
-Jak prawie każdą chorobą. Oczywiście będzie to trudne i czasochłonne. Niall będzie potrzebować waszego wsparcia. Najważniejsze, żeby nie denerwował się.- na słowa doktora, od razu pomyślałam o Zaynie.
- Kiedy będzie wiadomo, co mu jest tak na prawdę?
- Jutro, może pojutrze.- lekarz odszedł, ale odwrócił się i dodał - Niall nie może trafić w śpiączkę, wtedy może być już na prawdę źle.

W tym momencie poczułam ogromne ukłucie w sercu. Moje ciało powoli zsuwało się po śliskich, białych ścianach szpitala. Nogi mi się ugięły, a rękoma złapałam twarz.
-No i zapomniałbym! Kolejna wizyta dopiero jutro. – dopowiedział Evans, po czym odszedł.
-Jasne, może już w ogóle nie będziemy mogli się z nim spotkać. – powiedziałam sarkastycznie.
-Jest dwudziesta. Chodźmy spać, a z samego rana już tu będziemy. – Dave próbował rozluźnić atmosferę.
-Nigdzie nie idę, ewentualnie możemy napić się gdzieś herbaty.
-Jak wolisz. – odpowiedział czarnoskóry.
-Emma, Harry, Zayn, Liam... Louis, idziecie? – spytałam.
-Taa.. – skrzywił się Tomlinson.
-Wiecie co? Ja może tutaj zostanę. Zayn? Ty chyba też powinieneś. – ogarnął się Liam, a Malik posłusznie usiadł na krześle przed salą.
-Jutro przyjdziemy. – stwierdziłam, po czym udało mi się jeszcze wymusić uśmiech w stronę Mulata.

***

-Jak się czujesz? – spytał mnie Dave kiedy już siedzieliśmy w Starbucks’ie, postawiliśmy jednak na coś słodkiego. Każdy zamówił sobie gorącą czekoladę.
-Ehh... Jak się czuję? Źle, beznadziejnie, okropnie, wszystko mi się miesza..
-Jesteś wykończona. – dokończył Harry.
-Tak, można tak powiedzieć. – zauważyłam, że Ebanks szuka czegoś po swoich kieszeniach.
-Kurde, zapomniałem telefonu! Sue, masz może?
-Ja nie, ale Louis pewnie tak. – odpowiedziałam, na co brunet niechętnie wyjął urządzenie ze swojego plecaka. Nawet nie mam pojęcia po co on go nosi i co w nim ma.
-Proszę. – wyrzucił z siebie Tommo i podał komórkę  Dave’owi, który odszedł kilka kroków dalej. Z oddali słyszałam tylko ‘Co? Ale jak to? Tak szybko? Nie dam rady? Pojutrze.’
-Do kogo dzwoniłeś? – dopytywałam się.
-Do trenera, powiedziałem mu że nie będzie mnie na następnym meczu. Nie moja wina, że go przełożyli na jutro. A tak poza tym to się trochę na mnie wydarł. Chociaż nie wiem po co miałbym tam iść, skoro prawie w ogóle nie gram, jak już to wchodzę na boisko tylko jak wygrywamy dużą ilością punktów, a w tym meczu raczej się nie uda. – powiedział lekko śmiejąc się przy swojej końcówce wypowiedzi.
-No tak, gramy z Chicago Bulls, rozmiotą nas. – dołączył się Louis. – A ty ruda w takim razie nie musisz iść do pracy?
-Tomlinson! Nienawidzę, jak ktoś tak do mnie mówi, jeszcze raz i pożałujesz! 
-Przeproś. – nakazał Harry.
-Dobrze już dobrze, sory Suuuuuue. – specjalnie przeciągnął i na przeprosiny lekko pocałował mnie w czubek głowy. – Przepraszam za wszystko. – wyszeptał tak, abym tylko ja usłyszała. Na znak zgody wtuliłam się w jego lewe ramię.
-Widzę, że wszystko wraca powoli do normy! – ucieszył się loczek, a ja mimowlnie uśmeichnęłam się.
-Skoro jutro i tak znowu mamy się razem spotkać u Niall’a, to..
-Widzę, że bardzo się cieszysz. – powiedziałam z nutką ironii.
-Daj mi dokończyć. Może pójdziemy wszyscy przenocować do mnie? – nie powiem, zdziwiłam się taką propozycją z jego strony, ale skoro już zaprosił to chyba zdaje sobie sprawę z tego, że jest z nami Dave, a ja go nie zostawię.
-Idziesz  koszykarzu? – spytał się Lou.
-Dołączę jutro i tak muszę jakoś porozmawiać z trenerem, bo w końcu może kiedyś wpuści mnie jeszcze na to boisko. – uśmiechnął się wysoki.
-To my lecimy, jak będziesz chciał, to jutro o 10 u Niall’a. – powiedział Tomlinson, pożegnaliśmy się jeszcze z Dave’m i ruszyliśmy.

***

 Jakieś pół nocy przez nasz nienajlepszy humor oglądaliśmy przeróżne filmy. W pamięci pozostał mi ‘Titanic’, nawet pod koniec razem z Harry’m popłakałam się. Dobrze, że koło nas był Lou, tak on to potrafi przytulać. Kiedy już obydwoje zasypialiśmy, loczek poszedł po dmuchany materac i dwie kołdry. Mogę się założyć, że celowo wziął taką ilość... Widać, że często tutaj bywa, ponieważ bez pytania znalazł wszystko. Myślał chyba, że będzie miał całą dla siebie? Oj to się grubo mylił. Jedną biorę ja, a z drugą mogą sobie robić co chcą.
 Pompowanie materaca przebiegało dość zabawnie, Styles siedział na kolanach i męczył się ciągłym naciskaniem na pompkę, a ten drugi stał obok niego z jedną nogą na plecach Harry’ego. Ja ‘dyrygowałam’ tym wszystkim. Zaraz po skończeniu Louis  przyniósł mi swoją koszulkę i dresy, przebrałam się, po czym rzuciłam się na moje tymczasowe łóżko. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i zasnęłam.


.......................................


Hej, mam dzisiaj kilka ważnych spraw :)
Po pierwsze to chciałabym bardzo podziękować za zrobienie szablonu, mi bardzo się podoba, piszecie w komentarzach co Wy o nim sądzicie ;> A w wolnej chwili zapraszam do pooglądania, albo zamówienia szablonu na szablony1kierunkowe.blogspot.com 
Po drugie to jak widzicie dodałam nowe zakładki, od teraz możecie zadawać pytania mi i bohaterom bloga! ;)   ---> ask
Po trzecie jest też zakładka 'Informowani.' , pewnie wiecie o co chodzi, więc jak ktoś chce być powiadamiany o nowym rozdziale, niech napisze to w komentarzu :)
+Dziękuję za 2000 wyświetleń, jesteście wielcy! <3

Eliza: W sumie chciałam tylko powiedzieć, że znowu pisałam o chorobie Niall'a. Możecie się przyzwyczaić, że będę pisać o niej i o Ziall'u. Tym razem Ziall'a pisała Zuzia, bo nudziło jej się na biwaku. Mam tylko nadzieję, że wszystko ogarniacie. Te choroby itd. PS Zuzia nic nie wie <3