środa, 22 maja 2013

Rozdział 9.




*Oczami Sue*


If I die young bury me in satin
Lay me down on a bed of roses
Sink me in the river at dawn
Send me away with the words of a love song


‘ –To moja wina. – powtarzał w kółko Zayn. – Nigdy tego sobie nie wybaczę. – powiedział odchodząc od zbiorowiska i dołączył do mnie siadając na ławce, kiedy to wysoki, ubrany na czarno mężczyzna wspominał naszego przyjaciela symbolicznie posypując ziemią trumnę ‘spadającą’ w ogromny, ciemny dół. – Nie chcę żyć bez niego. – skończył i rozpłakał się na moim ramieniu. Chyba nie tylko ja nie mogłam się na to wszystko patrzeć.  Wciąż nie rozumiałam, czemu to spotkało akurat Niall’a? Nie znałam osoby, która by lepiej od niego czerpała z życia wszystko to, co najlepsze. Siedemnaście lat. Przecież to tak mało...
-Zayn. - wydusiłam z siebie. – To wszystko jest tak cholernie...
-Popieprzone? – przerwał mi mulat.
-Zdecydowanie tak.
-Chociaż wiesz, teraz przynajmniej nie tylko ty jesteś sama. – zastanowił się chwilę, po czym kontynuował – Niall odszedł, Louis znalazł sobie jakąś inną dziewczynę. – opierając swoją głowę na Maliku kolejny raz łzy wypłynęły z moich oczu. -  A my zostaliśmy sami.  Czy nie uważasz, że takie życie jest bez sensu? 
-Gdybym tylko mogła cofnąć czas... Wszystko byłoby inne. 
-Nawet nie wiesz jak bardzo mi go brakuje.
-Mi ich obydwu. - westchnęłam
-Nie rozumiem, po prostu tego nie rozumiem.
-Ty przynajmniej nie mogłeś nic na to poradzić. 
-Nie mogłem? Przecież to zaczęło się tamtej nocy, kiedy się pokłóciliśmy... do teraz nie mam pojęcia czego ja wtedy nie wiedziałem. To było oczywiste, że ja go kurwa kocham. Kocham go do teraz i zawsze tak będzie. Może gdyby nie to, wszystko potoczyło by się zupełnie inaczej. Nie poszedłby wtedy do tego klubu. Siedzielibyśmy sobie pewnie jak zwykle w domu i oglądali jakieś głupie filmy, które i tak już dawno nam się znudziły. Ale by był, po prostu by był. To by mi wystarczyło. – zakończył Zayn
-Przestań się obwiniać. Tak czy inaczej kiedyś objawy choroby musiałyby się pojawić.
-Trzeba być naprawdę głupim, żeby tego nie zauważyć, jak mogłem...
-ZAYN! – krzyknęłam. 
-Co?
-Proszę, weź mnie stąd. Louis... oni znowu...
-Widzę, nawet tutaj muszą to robić. Chyba naprawdę nie mają gdzie się całować. Chodźmy stąd. – powiedział i machnął ręką w moją stronę na znak tego, żebym poszła za nim.

~~~


Nagle poczułam znany mi głos i przyjemny dotyk na mojej skórze.
-Sue, wszystko w porządku?! Sue? To tylko zły sen. Nie płacz już.
-Zayn? – spytałam niepewnie.
-Nie... Louis, wiem że się cieszysz, zrobiłem Ci śniadanie! – mówił podekscytowany, ale chyba gdy zobaczył moją minę jego entuzjazm znacznie zmalał. – Widzę, że nie masz humoru. Opowiedz mi w takim razie o tym śnie. Oczywiście jeśli chcesz.
-Pamiętam, że byłam ubrana w czarną, zakrywającą kolana sukienkę. Dookoła mnie były drzewa , jakieś tabliczki, kamienne płyty, na których leżały znicze? Przede mną stali ludzie. Większość płakała. Chyba nie chciałam tego wszystkiego oglądać i rozmawiałam właśnie z Zayn’em. Wiesz o czym? O tym, jak bardzo brakuje nam Niall’a. To był pogrzeb Louis, rozumiesz ?! Przyśnił mi się pogrzeb – wykrzyczałam.
-Pogrzeb? – zdziwił się, na co tylko przytaknęłam głową. Dobrze wiedziałam, że w moim śnie wspominaliśmy też o Louis’ie. O jego dziewczynie. Nie chciałam mu tego mówić. Nie wiem czemu, ale na samą myśl o tym, rozpłakałam się ponownie i wtuliłam się w bruneta. Nagle w drzwiach pojawił się Harry.
-Nie chciałbym przeszkadzać, ale chyba mamy mały problem.
-Oj Hazz, znowu zalałeś całą łazienkę, bo zapomniałeś zamknąć kabiny? – dopytywał się Lou.
-Gorzej... Czy ktoś z was wie może gdzie jest Emma? – kiedy to usłyszałam od razu złapałam się za głowę.
-Sam do teraz próbuję sobie uświadomić, jak mogliśmy o niej zapomnieć. – denerwował się loczek.
-Spokojnie, zaraz wszystko ogarniemy. Wczoraj byliśmy na czekoladzie, a wcześniej tylko w szpitalu. Czyli albo została u Niall’a, albo poszła do domu. – chciałam sobie wszystko po kolei przypomnieć.
-Jedziemy tam. – oznajmił Styles. – Do szpitala.

***

Kiedy tylko dojechaliśmy, Harry wybiegł z samochodu jak jakiś nienormalny. Widać było, że przez cały ten czas był bardzo spięty. Razem z Louis’em doszliśmy spokojnie do sali. Jak się okazało, na korytarzu stali już wszyscy z wyjątkiem Dave’a.
-Dzięki, że się mnie spytaliście wczoraj, czy idę z wami. Naprawdę, nie trzeba było. – Emma zaczęła ironicznie.
-Przepraszam. – powiedział loczek i podbiegł do niej przytulając się.
-Harry? O co chodzi? – szepnęła blondynka, na co Styles jakby spoważniał i odsunął się od mojej przyjaciółki.
-Następnym razem będziemy bardziej uważni i nie zapomnimy o tobie, obiecuję. – nie powiem, te słowa wychodzące z ust Harry’ego brzmiały dość zabawnie. Bo w końcu jak można zapomnieć o człowieku? Rozumiem, nie pamiętać, żeby coś zrobić, albo wziąć z do mu, czy cokolwiek innego. Ale żeby zapomnieć o Emm? Takie rzeczy tylko u nas.
-Ci nastolatkowie... - westchnął dr. Evans, a swoją drogą, to nie wiem nawet, jak długo tutaj stoi. – No ale koniec zabaw, mam dla was wiadomość. Wejdźcie do sali.


*Oczami Zayn’a*

-Cześć Niall. – wszyscy chórkiem się z nim przywitaliśmy.
-Widzę, że humory wam dopisują. – odpowiedział. –Ale...ale to dobrze.
-Jak się dzisiaj czujesz, lepiej? – próbował się czegoś dowiedzieć lekarz.
-Z nimi? Oczywiście, że tak. Przecież od tego są przyjaciele, prawda? Żeby być przy tobie w trudnych chwilach.
-Cieszę się, że masz wsparcie. Teraz będzie ono tobie jeszcze bardziej potrzebne. Są już wyniki. – widziałem, jak twarze moich przyjaciół stanowczo zbladły. – Więc... – zatrzymał się na chwilę. -  Nasze przypuszczenia się potwierdziły. Chorujesz na opryszczkowe zapalenia mózgu. Na tą chwilę nic więcej nie wiadomo. Nie wiemy w jakim stopniu choroba rozwinęła się w twoim organizmie. Najgorsze objawy mogą pojawić się w każdej chwili.
-Czyli? – spytałem.
-Śpiączka. – odpowiedział dr. Evans i wyszedł.
-Kurwa. – szepnąłem i wybiegłem. Kolejny raz. Znowu to robię. Nie potrafię tam stać i bezczynnie się patrzeć. Wyszedłem do parku przed szpitalem, wyjąłem z kieszeni paczkę fajek i zapaliłem jedną. To też jest już u mnie zwyczaj. Palenie. Podobno zabija. Kiedyś ta informacja mi się przyda. Może skorzystam. Może to właśnie powinienem zrobić. Zniszczyłem już życie Niall’owi. A co ze mną?

~ ~ ~

  Po wykończeniu 8 papierosa kompletnie wybiłem sobie te wszystkie pomysły z głowy... No może do czasu, kiedy będę wiedział już, że Horan nigdy się do mnie nie odezwie. Postanowiłem spróbować jeszcze raz, dać sobie jeszcze jedną, ostatnią szansę... – Malik, siedzisz już tu bite dwie godziny, rusz dupę i idź do niego. – próbowałem się zmotywować.
  W końcu zebrałem się na tyle, żeby do niego pójść. Nie wiedziałem, jak zareaguje. Mogłem tylko przypuszczać, że będzie tak jak ostatnio. Czyli praktycznie nic się nie zmieni. Jednak mimo wszystko chcę spróbować. Wstałem z ławki i powędrowałem w stronę drzwi wejściowych.


You used to call me everyday.
The words mean nothing,
without someone to say.

~~~

When you're far away,
I miss you.
But I know you're here with me.
When you're far away ,
I need you.



-Mogę wejść?
-Po co się pytasz. – odezwał się zmartwiony Liam.
-Nie wiem... – odpowiedziałem lekko zmieszany.
-Chodź tu. – usłyszałem stanowczy głos Niall’a, po czym posłusznie zbliżyłem się w jego stronę. Nie chciałem dłużej czekać. Właśnie w tym momencie złożyłem na jego ustach najczulszy pocałunek, jaki tylko potrafiłem. Moje ciało ogarnęło przyjemne ciepło. Poczułem się tak jak kiedyś. Byłem tak strasznie szczęśliwy, że blondyn odwzajemnił moje uczucia. Miałem ochotę zostać już tak na zawsze, jednak po krótkiej chwili znowu wróciłem do rzeczywistości.
-Malik? – powiedział chyba trochę zdezorientowany Niall. – O co Ci chodzi? Malik? Mówię do Ciebie.
-Słyszę przecież. – szepnąłem.
-Czy możesz mi w końcu wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? – zauważyłem, jak kąciki jego ust unoszą się lekko ku górze.
-Nadal nie wiesz?  Ile mam jeszcze razy tobie powtarzać? Czy to jest takie trudne do zrozumienia? Kocham cię Niall. Kocham cię najmocniej na świecie. – kiedy to mówiłem z moich oczu zaczęły wypływać łzy.
-Ja tez głupku. Ja przez ten cały czas... tęskniłem. Przepraszam za to, jak zareagowałem wcześniej. – odpowiedział i pomimo tak wielu urządzeń przyczepionych do jego ciała podniósł się i usiadł na łóżku. Bez wahania wtuliłem się w jego tors. Zauważyłem jednak, że coś jest nie tak. Blondyn zaczął lekko się ode mnie odsuwać. – Znowu palisz? – spytał się. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Z jednej strony nie chciałem go okłamywać, a z drugiej obiecałem mu, że przestanę to robić. Postanowiłem jednak być uczciwy.
-To był mój ostatni raz, przysięgam. Nigdy więcej. – mówiłem to z ręką na sercu zupełnie poważnie. Najwyraźniej musiało to wyglądać dość zabawnie, ponieważ większość moich przyjaciół zaśmiała się. W sumie, to może i rzeczywiście to, co powiedziałem było komiczne. Ja bez papierosów to tak jak ślepy bez okularów. Ale postaram się. Dla Niall’a.
-Trzymam cię za słowo. – odpowiedział i pomachał mi palcami przed twarzą na znak ostrożności.
-Będę pamiętał. – potwierdziłem i ponownie wtuliłem się w jego ciało.

*Oczami Sue*


Żałuję, że nie mogłam zostać dłużej u Horan’a przez moją pracę, ponieważ chwilę temu dostałam sms’a od szefa:

„Mecz przełożony, bądź dzisiaj o 15. Koniecznie.”

Całe szczęście, że przynajmniej nie musze iść tam sama. W międzyczasie zadzwoniłam do Dave’a. Zgodził się od razu na wspólne pójście. Razem zawsze raźniej. Gorzej z Louis’em. Znając życie, będzie znowu zły, jak się dowie z kim wyszłam. Chociaż tak naprawdę nic mu do tego...

***

Godzina 16:02 ...

-Sue! Przyjedź tu. Przyjedź jak najszybciej. – mówił do mnie przez telefon Zayn.
-Jestem na meczu. Nie słyszę ciebie. Powtórz. – odpowiedziałam.
-Kuźwa, z Niall’em jest źle. Nie daje już rady. Przyjedź. – usłyszałam, po czym się rozłączył. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że płakał. Chociaż w sumie płakał to za mało powiedziane. Było dużo gorzej...

  Jak najszybciej spakowałam aparat do torby, opuściłam halę i po prostu wyszłam. Wsiadłam do samochodu. Włączyłam silnik i ruszyłam w stronę szpitala. Znowu mam to cholerne deja vu. Przecież to już kiedyś się wydarzyło...
  Zaraz po zaparkowaniu swojego auta pognałam do sali Horan’a. W środku było pełno ludzi, lekarzy. Na korytarzu zauważyłam już mulata. Chciałam się dowiedzieć, co tak naprawdę się stało.
-Zayn? – podeszłam do niego powoli.
-On zapadł w śpiączkę, Sue. Czy ty rozumiesz ? W ś-p-i-ą-c-z-k-e. – przeliterował i wyszedł.

.............................................................................

Piszcie, jeśli zobaczycie jakieś błędy. Chciałam dodać dzisiaj, bo jutro jadę na kilkudniową wycieczkę i bym już nie zdążyła sprawdzić ;/
Ogólnie to znowu musieliście czekać tak strasznie długo, przepraszam, przeprasza, przepraszam!
Od teraz postaram się dodawać rozdziały bardziej regularnie ;)
Przypominam tylko, że jeśli macie jakieś pytania do mnie, lub do bohaterów zadawajcie je tutaj ---> ask
Miłego tygodnia. x






3 komentarze:

  1. OHO !!!
    WIEDZIAŁAM, ŻE TAK BĘDZIE WIEDZIAŁAM
    ALE NICH ON NIE UMIERA !!!!

    NIE UMRZE...NA PEWNO...

    boski rozdział
    czekam na next
    Pozdro ~ MIŚKAX3

    OdpowiedzUsuń
  2. Na serio ładne ! :D Świetnie piszesz :) Masz fajny styl pisania ;)

    http://you-re-my-drugg.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Drugi rozdział na i-wont-let-you-go.blogspot.com Zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń